Z wielkim trudem zapisałem wczorajsze świadectwo wiary, a tuż po północy Kaspersky "zaktualizował mi" LibreOffice...nie mogłem otwierać zapisów. Pracujesz 20 lat przy pomocy tego programu, aktualizujesz go, a tu "pomoc".  Pan Jezus sprawił, że skasowałem podsunięty i aktywowałem poprzedni.

     Straciłem czas i pokój, a rano muszę jechać na kontrolę po powikłaniu operacji przepukliny, bo nie otworzono pojemniczka na płyny spływające przez dren. To sprawiło, że krew zebrała się tworząc krwiak.

    Ja nie wiem czy to było przeoczenie czy ktoś z personelu towarzyszącemu chirurgowi...przyłożył do tego swoją rączkę? Człowieka można zabić na wiele sposobów, chociaż najlepszy jest strzał z bliskiej odległości.

      Nie dziw się, że tak piszę, bo cierpię na urojenie prześladowcze...wyjąłem to rozpoznanie z ust nasłanego na mnie prof. Marka Jaremy, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii. 

    Trzeba wstać wcześniej, aby zdążyć na autobus, bo właśnie nawalił samochód. Zamiast przejazdu (30 minut) czeka krążenie poboczem E7 ("wycieczka krajoznawcza").

      Po odczycie w/w intencji z łatwością ujrzałem "duchowość zdarzeń" świadczącą o otrzymanej pomocy, a zważ, że wczoraj poprosiłem Pana Jezusa, aby był ze mną w tym tygodniu.

     Ludzie uważają, że Syn Boży pomaga nam podczas wielkich nieszczęść oraz przed śmiercią. To jest wielki błąd, myślę, że sugerowany przez Przeciwnika Boga, a wszystko jest pokazane na relacji tatusia z dzieciątkiem.  

     Podczas zdejmowania szwów po operacji zauważyłem, że nieprzypadkowo trafiłem do pielęgniarki z doświadczeniem (wczoraj u nas nie było chirurga). Spod zaszytej rany...swoim sposobem wycisnęła sporą ilość zalegającego krwistego płynu. Przyznała, że pomyłkowe zamknięcie zbiorniczka zdarza się, a w moim wypadku to była gehenna w poszukiwaniu pomocy.

     W oczekiwania na lekarza na korytarzu leżał młodzieniec, który upadł z motocyklem (strzaskana noga, pęknięta wątroba z urazem śledziony). Poprosiłem jego matkę, aby ofiarowali to cierpienie (diabelski krzyż) na ręce Matki Bożej z prośbą o prowadzenie.

     Starsza pani została ukąszona w podudzie (może przez pająka), które od dłuższego czasu ropieje, nawet wystąpił ubytek w tkance. Krąży po lekarzach w poszukiwaniu pomocy. Niby mała sprawa...infekcja w ranie, a można umrzeć z powodu sepsy. Właśnie, w internecie podano, że z tego powodu zmarł młody człowiek. Jak wiele ludzie mają kłopotów, ale nie proszą Boga o pomoc.

     Do domu wróciłem ledwie żywy (upał, tłuczenie się autobusem, brak snu). Niezdolny do niczego postanowiłem przespać koronkę do Miłosierdzia Bożego (zbudzono dokładnie o 15.00) z opuszczeniem Mszę św. o 19.00 (na czas zerwał mnie kurcz mięśni). Posłuchałem zalecenie, aby wypić kawę, a to oznaczało delikatne zaproszenie na Mszę św.!

      Tak uczyniłem i w drodze odczytałem intencję modlitewną, którą potwierdzą dwa fakty...

1. Dzisiaj jest wspomnienie św. Moniki, która wiele lat modliła się z płaczem w spawie nawrócenia syna...późniejszego św. Augustyna. Nawet czytałem jego "Wyznania"...

2. Proboszcz miał rozterkę w sprawie wiarygodności charyzmatyka Marcina Zielińskiego...to młody człowiek ewangelizujący w sposób "nowoczesny".

      Pan Jezus sprawił, że z jego wieloletnich świadectw otworzyła się relacja o Eucharystii. W dwóch zdaniach miałem wyjaśnione, że uczestniczy w Mszach św. i ma doznania opisywane przeze mnie.

      Ciało Pana Jezusa sprawiło moc, która narodziła się w słabości, a dodatkowo proboszcz odwiózł mnie do domu...

      Jest pewne, że żaden normalny człowiek nie zauważy w moim świadectwie nic nadzwyczajnego, bo przecież "wszystko się udało".

        Jutro odmówię w tej intencji moją modlitwę...

                                                                                                                                         APeeL