O 5:45 zerwał budzik, a ja w tym czasie byłem w dalekiej podróży i ciężko wracałem do ciała oraz życia fizycznego. Pierwszy raz miałem poczucie niechęci do tego życia. Wyszedłem do pracy ze łzami w oczach i poczuciem oddalenia od tego świata z przymusem do "życia".
W przychodni nie było nawału, tylko kilka osób i jakoś szło. Później zauważyłem, po odczytaniu intencji, że od rana przybywali pacjenci z prośbami w różnych sprawach...
- o skierowanie na zabiegi i do szpitala oraz tylko o jedną receptę
- dwóch pacjentów, ponieważ nie podbiłem recept pieczątką
- kolega z pogotowia prosił o zastępstwo od 13-15.00, ponieważ musiał wyjechać na pogrzeb.
- następny prosił o przyjęcie dyżuru, ale ja w tym dniu pracuję od rana do wieczora.
Wolna chwila, w której sprzątam bałagan, a tu nowe prośby...
- o " lewe" zwolnienie dla kogoś z rodziny
- KRUS prosi o jakieś pismo
- ZUS przysłał list - siostra prosi o jego otworzenie
- jeszcze trzy osoby proszą o recepty oraz prośba o wydanie karty chorobowej...
Wszystko się odmieniło na Mszy świętej na której mój ulubiony prorok mówił (Iz 49,1-6): "Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą". Tak naprawdę jest podczas nawracania.
Psalmista wołał ode mnie (Ps 71,1-6.15.17): "W Tobie, Panie, ucieczka moja (...) Bądź dla mnie skałą schronienia (...) Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca".
Natomiast w Ewangelii Pan Jezus ujawnił opętanie Judasza...po spożyciu podanego kawałka chleba!
Po Eucharystii zapaliłem Panu Jezusowi trzy lampki oraz jedną dużą przed Jego Matką. Popłynęła koronka do Miłosierdzia Bożego za ten dzień...
APeeL