Zmartwychwstanie Pańskie

        Dzisiaj w kościele jest bardzo dużo ludzi. Procesja idzie trzy razy wokół kościoła, gra orkiestra, dużo osób towarzyszących, ponieważ kościół w tej chwili jest na fali, a lud rodem z PRL-u. Zimno, wielu odchodzi, a część uczestnicy tylko fizycznie.

      W dzisiejszym czytaniu (Ewangelia: Mt 28,1-10) był znany fakt, że: "o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim.

       Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. Anioł zaś przemówił do niewiast: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał.

A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem. Pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom.

     A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: "Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą".

     Wytrwałem na Misterium, ale po po powrocie do domu była zastawiona pułapka. Żona nie posłuchała, aby spożyć śniadanie we dwoje, a później zaprosić syna, który zaspał i spóźnił się z żoną, a wnuczek chciał być na spacerze Podczas oczekiwania na jego spóźnienie z synową i przeszkadzał w tym świętym czasie!

     Syn właśnie przekazał o odejściu od wiary, bo związał się z rodziną niewiernych! Po spacerze z wnuczkiem wracali z krzykiem, a na korytarzu trwała bieganina dzieci, także wnuczka sąsiadki. Później na spacerze z żoną podbiegł do nas pijak.

       Przyjąłem to wszystko z pokorą i dopiero wieczorem wyszedłem odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego...także za wczorajszy dzień. Jednak musiałem szybko wrócić ze względu na zawrót głowy..reaguję na wyż z wiatrem (zimny lub ciepły). Szedłem jak pijany, a właśnie byłem koło sklepu z alkoholem!

     Nawet sen mnie zmęczył, bo w nim pojawiała się niebyt lubiana przeze mnie pielęgniarka z dwoma kościotrupami. Uratowało mnie przebudzenie! Ten dzień zakończy się "rozłąką duchową z żoną".

     Wielu stara się o rentę, a synowa wstydzi się, że nasz syn otrzymał taką na rok z powodu depresji. Nie nadawał się do małżeństwa, ale bardzo płakała, bo wszystko było przygotowane do ślubu! Po czasie rozpadnie się, a on nam zaginie...

     Tak też będzie w inne święta, bo odwiedzi nas niewierząca córka z kolega (tak nazywam partnerów i małżeństwa bez ślubu). Dlaczego tacy ludzie obchodzą "święta"?

                                                                                                                            APeeL