Wczoraj znalazłem się w Fatimie (strona internetowa)…łzy zalały oczy, ponieważ dzisiaj u nas jest kolęda. „(...) i obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach (...)”.

    Po Komunii św. zawołałem; „Panie Jezu! zapraszam Cię dzisiaj do mojego domu, rozgość się, bądź już od rana…wczoraj poprzedziła Cię Twoja Matka…przepraszam Panie za wszystko, przepraszam za marnowany czas”.

   Łzy zalały oczy. Żona krząta się już od rana, bo pragnie ugościć kapłanów. Prawie chce się powiedzieć „Marto, Marto starasz się o wiele, a potrzeba mało, albo nic”. Ja natomiast marnuję czas na pisanie protestu, a dzisiaj powinienem każdą chwilkę spędzić na modlitwie...nawet przez chwilkę nie uczyniłem tego.

    W takim czasie nie modlisz się, a moja dodatkowa nędza to fakt, że Pan dał mi dużo czasu! Przecież marnuję dar podwójnie, a niedługo się skończy. Nie masz czasu…masz wymówkę, a mając czas stajesz się leniwym.  

   Na sowieckiej „Planete” ojciec z małą ikoną w ręku…płacze i mówi do umierającego syna; „czy słyszysz mnie? co ja będę robił bez ciebie? co ja powiem twojej matce czekającej na dobrą wiadomość…synok mój umiłowany i jedyny”.

   Wielkiemu mężczyźnie łzy lecą po twarzy, a ja popłakałem się, bo obaj mamy rozerwane serca. Rzadko spotyka się tak sugestywną sytuację. Myśli uciekły do mojego syna oraz Syna Boga Jedynego, który właśnie dzisiaj przyjdzie do nas pod postacią kapłana.

    Trwa bój Izrael / Hamaz, giną niewinni ludzie. Uwięziono św. Jana Chrzciciela. Czeczenia, gdzie całe masy ludzkie giną bez wieści. Eksterminacja narodu…bezkarne czystki z zabijaniem młodych, bo chodzi o wynarodowienie. Pokazują dziennikarkę Annę Politowską, która  z narażeniem życia broniła umęczony naród…aż do jej zabójstwa.

   Nadszedł czas przybycia Pana Jezusa. Nieporozumienie z żona sprawiło, że zaprosiłem kapłana na końcu kolędy…"nie, nie, nie teraz"! Tak się wypowiedziało. Później ta pomyłka wyjaśniła się, ponieważ Pan Jezus miał przyjść z mocą…w postaci trzech kapłanów. 

   -  Niech mąż leczy, a nie mówi o Bogu!

   -  Jak kapłan przychodzi to lepiej, aby rozmawiać normalnie, a nie o Bogu!

   "Zobacz Panie! Kto i kiedy ma mówić o Tobie, Dobry Ojcze? Kiedy mówić jeżeli nie w chorobie, kłopotach, blisko śmierci…kiedy?"   

    Na następnej Mszy św. wołałem: „Przepraszam Panie! źle Cię ugościłem…bez chwili ciszy i modlitwy. Przepraszam za nieudane spotkanie, ile jest takich? Przepraszam jeszcze raz za nasze spotkanie, które nie zostało wymodlone".

    "Przecież na Twoje przyjście powinniśmy czekać ze złożonymi rękami…na kolanach! Na kolanach jak wchodziłeś, a tu zamieszanie i moje; nie, nie, nie teraz!! Jezu mój!"

   "A Twoja Uczta zawsze taka sama, dajesz się cały, zawsze tak samo napełniasz…jak miła ta godzina! Nie chcą jednak Słowa i Twojego Pokarmu, który daje Życie”.                                               APEL