Dzisiaj nie miałem siły wstać na Mszę św. i spałem do 9.00, ale wiedziałem, że nie jest to przypadkowe. Tak się też okaże, bo później - w dokładnie wyznaczonym czasie - opracuję z edytowaniem trzy świadectwa z 2003! Podziękowałem Bogu Ojcu, bo widziałem prowadzenie.
Na nabożeństwie majowym o 17.30 i Mszy się trafiłem na dzieci po Pierwszej Komunii Św.! W kościele zrobiło się ciasno, ale Pan sprawił, że poprosiłem o włączenie głośnika zewnętrznego. W tym czasie płynęła pieśń o Panu Jezusie: „nie było miejsca dla Ciebie”. Nadal nie ma miejsca dla Zbawiciela w naszych sercach!
W innej pieśni będą słowa: „Przyjdźcie do Mnie moje dzieci, przyszedł czas, przyszedł czas!” Coś pięknego! To dopiero 5 minut mojego życia, a tyle doznań duchowych. „Jezu kochany! Jak to wszystko jest ułożone, wprost nie można tego wypowiedzieć”.
Człowiek normalny stwierdzi, że piszę o głupstwach, nawet nie zauważyłby tych zdarzeń, a wierzący stwierdzi, że Bóg Ojciec nie zajmuje się takimi drobnostkami, bo pomaga tylko w naszych nieszczęściach i zagrożeniu życia.
To wielka pomyłka, ponieważ Stwórca jest zawsze przy każdym z nas na całym świecie! Powiem więcej, że jest w każdym z nas, bo w momencie naszego poczęcia - w nasze ciała otrzymywane od rodziców - są wcielane dusze...cząstki Boga Ojca.
Dlatego nie wolno wykonywać In vitro, ponieważ ciało dzieli się (stąd jednojajowe bliźniaki) i w każde jest wcielana dusza. Jest to ludobójstwo już na początku naszego poczęcia, bo wybieramy jeden zarodek, a resztę zamrażamy. Te dusze uwalniane są w momencie np. awarii prądu sprawiającej śmierć zarodków!
Celem naszego życia jest sprawienie, aby nasza dusza stała się świętą i wróciła do Królestwa Bożego! Niech to rozpatrzą teolodzy i odpowiedzą jak jest zbudowana? Nie odpowiedzą, bo nie mają możliwości! Argumentem jest tęskna miłość duszy (serca) do Stwórcy, ale Szatan podmienia ją na pieski i kotki, żony-boginki, kochanki, a nawet przywódców (Kim Jong Una).
Dzisiaj miałem komfortowe warunki spotkania z Panem Jezusem...ławka, słońce, śpiew ptaszków z łagodnymi powiewami wiatru, wyraźny głos kapłana ze śpiewem dzieci przez megafon. Dziękowałem za wszystko...widząc prowadzenie od przebudzenia: wolną ojczyznę, zabezpieczenie bytu („chleb nasz powszedni”), Kościół święty z łaską wiary.
„Ojcze Najświętszy! Dziękuję Ci za każdy dzień mojego życia, a nawet za tę chwilkę. Trzymaj mnie dla Twojej Chwały i dawania świadectw wiary...tak jak św. Pawła! Dziękuję za wyzwolenie i za ocalenie dzięki któremu jeszcze żyję. Przepraszam za czas zmarnowany w życiu.”
Napłynęła tęsknota za miejscem w którym się urodziłem, ale tutaj jestem dany, do raju na ziemi, gdzie mieszkańcy tego nie widzą. Podczas śpiewanej litanii do Matki Bożej siedziałem skulony na zewnątrz świątyni z twarzą w dłoniach. Padłem na kolana podczas błogosławieństwa Monstrancją.
Podczas Mszy św. Apostołowie Paweł i Piotr „dowiedzieli się, że poganie i Żydzi wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować" (Dz 14,5-18). Uciekli do innych miast, a w jednym z nich Paweł zauważył kalekę „od urodzenia, który nigdy nie chodził.”
Zawołał do niego: „Stań prosto na nogach! A on zerwał się i zaczął chodzić. Na widok tego, co uczynił Paweł, tłumy zaczęły wołać, że: Bogowie przybrali postać ludzi i zstąpili do nas!” Musieli im tłumaczyć, że są tylko ludźmi!
Pan Jezus powiedział do swoich uczniów (Ewangelia: J 14,21-26): „Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”. Piękny był czas podawania Eucharystii, gdy wszystkie dzieci śpiewały w rytm gitary.
Padłem na kolana przed przyjęciem Ciała Pana Jezusa z trzykrotnym przeżegnaniem się trzema palcami. Nie mogłem się ukoić. Po powrocie do domu...krążyłem przez godzinę odmawiając moją modlitwę w intencji tego dnia.
APeeL