Na Mszy św. o 6.30 byłem drętwy, ponieważ pisałem od 1.30. W serce wpadły słowa mojego profesora św. Pawła, który mówił to samo o czym piszę (Dz 20,17-27): „nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: /bylebym/ dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej”.
Dziwne, bo później (o 15.00) z radia „Maryja” popłyną podobne słowa s. Faustyny: o jej tęsknej miłości do Pana Jezusa z prośbą o jej zabranie z tego zesłania...padły nawet moje słowa, że z tego powodu pęknie jej serca.
U obojga tych świętych będzie poczucie odpowiedzialności...ma to odbyć się zgodnie z Wolą Boga Ojca. Jak możesz zauważyć był to początek odczytu w/w intencji modlitewnej.
W Ewangelii (J 17,1-11a) będzie relacja z Ostatniej Wieczerzy na której Pan Jezus w wielkim uniesieniu wołał do Boga Ojca, aby „dał życie wieczne wszystkim tym”, którzy „uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. (…) Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. (…) Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. (…) Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie”. Eucharystia ułożyła się pionowo, wzdłuż jamy ustnej, a to oznacza dobry dzień z Bogiem Ojcem.
Z samorządu lekarskiego przysłano „Gazetę lekarską” w której trafiłem na artykuł o dziwnym tytule „Oswoić śmierć” dr n. med. Agaty Malendy członkini zarządu Fundacji Instytutu Dobrej Śmierci. Nigdy nie słyszałem o takim. Nawet zaciekawił mnie fakt, co napisze na ten temat koleżanka. Padną pytania i sugestie dziennikarki
Dobra śmierć czyli jaka?
Zwykły człowiek nie zrozumie wywodu, a ja nie otrzymałem odpowiedzi na postawione pytanie. Mogę stwierdzić, że pisze to lekarka bez łaski wiary, ponieważ nie wspomina o istnieniu duszy, życiu wiecznym, a odrzucenia ciała fizycznego z uwolnieniem duszy określa „oswajaniem śmierci”. Z tego wynika, że idziemy do piachu...
Thanatos i motyw śmierci... Niezła sztuka
Od razu odpowiem. Musisz uwierzyć, że śmierć do początek naszego życia wiecznego (moje relacje, słowa s. Faustyny i św. Pawła). To zarazem jest wielka tragedia, bo ludzie chwalą śmierć nagłą, nie przyjmują Sakramentu Namaszczenia Chorych...niewierni pytają czy już będą umierać, bo chcą zaprosić kapłana do niego!?
Wielokrotnie trafiałem do zmarłych tuż po wizycie kapłana z modlącymi się niewiastami. Taka właśnie jest śmierć dobra i godna. Sam proszę, abym umarł ze św. Hostią w ustach, zjednany duchowo z Panem Jezusem!
Dzięki osiągnięciom medycyny żyjemy coraz dłużej…
Koleżanka jak przewidywałem tłumaczyła to „medycznie”, bo dzięki wspaniałościom medycyny, opieki paliatywnej, itd. dochodzi do oswojenia śmierci i godnego odejścia. Dodam do tego informację, że s. Faustyna wołała za tych, którzy nie mogą umrzeć...już jako dusze dziękowały jej za to!
Czy szpitale są na to przygotowane?
Pani doktor mówiła o naszej rzeczywistości i o tym jak powinien umierać chory...przedstawiała przy tym bajeczność tego czasu. Ja powiem, że nic nie znaczy dla naszej duszy komfortowe umieranie...
Fundacja Instytutu Dobrej Śmierci.
To była reklama ładnie nazywającego sie Instytutu z informacją o szkoleniach lekarzy. Jak znam kolegów to duchowość ich nie interesuje. Wszyscy leczą tylko ciała fizyczne i to bez proszenia Boga Ojca o pomoc...nawet przy skomplikowanych zabiegach!
Na nabożeństwie do Najświętszego Serca Pana Jezusa łzy zalały oczy po wyjściu kapłana z Monstrancją. Tuż po powrocie do domu – towarzysząc piłkarzom w tak potrzebnymi ruchu – wolałem przez 1.5 godziny do Boga w mojej modlitwie przebłagalnej w intencji tego dnia.
APeeL