Dzisiaj trafiłem na dobry dyżur w pogotowiu ze spokojną nocą, ale w przychodni będę miał bardzo ciężki dzień z fałszywą przerwą od 11:40 do 12:20. W tym dniu pracuję do 18:00. W tym czasie było dużo "chorych": ten zawalił pracę, ten prosi o zwolnienie, a tamten o opiekę nad żoną. Jeszcze prośby o skierowanie do specjalisty, a brak rejestracji, recepta na lewy lek już pobrany...i powtórki leków bez końca.

     Towarzysze bardzo dbali o porządek, a w tym czasie wywozili na Zachód całe tony leków! Nawet pielęgniarka zapytała czy ma jeszcze rejestrować? Nikomu nie odmówiłem, a jeszcze o 17.00 pytano o wizytę domową. W ręku miałem list na którym był wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej...jutro jest Jej Święto. Ja wiem że jest to znak od Matki a przy wyjściu o 17:50 Pan Jezus zapytał: "Czy jestem szczęśliwy z powodu tego, że byłem z Nim"?

    Do Mszy świętej wieczornej wyszła trzech młodych kapłanów... Popłakałem się z powodu ujrzenia tej łaski. "Jezu! Och! Jezu!". Pan Jezus w Ewangelii (Mt 22,34-40) został poddany próbie przez uczonego w Prawie,który zapytał,,,

- Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?

- On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.

      Dzisiaj nie odmówiłem żadnej modlitwy i umęczony padłem w sen w czasie rozmowy z żoną!                                                                                                                                   APeeL