Świętych męczenników Korneliusza, papieża i Cypriana, biskupa
Dzisiaj mam wciśnięty dyżur w przychodni, a do tego zastępstwo kierowniczki przychodni. Ona jest pediatrą, a wówczas przychodzi dużo dzieci. Nie boję się, bo po studiach miałem stać na noworodkach, a to pomaga dzisiaj...nie boje się maluszków.
Po 13:00 wracałem w wielkim smutku, ponieważ ostatnią pacjentką była młoda kobieta u której wystąpił trzeci z rzędu wylew podpajęczynówkowy! Na dodatek neurolog odesłał ją, a przebyła zabieg tętniaka mózgowego!
Przepłynął ten świat, a bliżej nasi górnicy, ofiary po powodzi w Wietnamie, wyrzucani na bruk z mieszkań, poszkodowani w wypadkach na budowach oraz samobójcy (właśnie miałem taką pacjentkę, która zażyła wielką ilość leków)...jeszcze utopieni po upadku jachtu, ciężko poszkodowani po pożarach oraz ofiary i wypadków komunikacyjnych.
Jednym słowem: to ocean rozpaczających na tym łez padole. To jest nieskończone, a właśnie jest zimno ze straszliwym smutkiem w duszy pragnącej jakiegoś ukojenia.
Na Mszy św. Pan Jezus powie (J 14,23): „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy”. To wiem, ale miłość do Zbawiciela jest wynikiem tęsknej rozłąki, którą zawsze koi – w różnym stopniu - Eucharystia na Mszy świętej. Przed chwilką była pokusa od Szatana o pocieszeniu się wódką! W ręku znajdzie się "Gazeta lekarska" z listą lekarzy zamordowanych w Katyniu i pochowanych w Charkowie.
Smutek będzie trwał cały dzień, a nawet sen umęczył, bo wszedłem do pokoju w którym nie było ściany z oknami i drzwi! Tak przecież jest na każdej wojnie. Obudziłem się z krzykiem o 2:00...a tu książka o świętych męczennikach!
ApeeL