Jadąc do pracy słuchałem kolędy: „Do szopy hej pasterze”...„Śpiewajcie Aniołowie, pasterze grajcie Mu. Kłaniajcie się królowe, nie budźcie Go ze snu”.
Ta kolędna towarzyszyła mi w pracy przez cały dzień. Sam nie wierzyłem, ale było mi lekko na sercu...tak radośnie i dobrze! To Niebo na ziemi dające tak potrzebny pokój w pracy, uniżenie i pokorę. Taka cisza wewnętrzna jest wielkim darem, bo praca lekarza jest bardzo odpowiedzialna...łatwo się nadąć i być ważnym, a mylą się najwięksi. „Panie, obdarz mnie pokojem”.
Dzisiaj mam dyżur w przychodni. Na czwarty zastrzyk penicyliny zgłosił się maleńki chłopczyk, który miał w swoim krótkim życiu wiele iniekcji, bo jest skłonny do zakażeń. Początkowo był źle leczony, bo nie rozpoznano u niego celiakii i nie stosowano diety bezglutenowej (nietolerancja skrobi).
Wyszedłem z gabinetu zabiegowego i miałem łzy w oczach, a z głębi serca poprosiłem Pana o łaskę lepszego zdrowia dla tego dziecka.
Nic nie wiemy dlaczego tak różny jest los istot żyjących. Na działkach była bezdomna suka z trójką piesków. Dwa udało się oswoić, a trzeci zawsze uciekał. Wiele razy karmiłem go, ale nigdy nie dał się dotknąć. Później zginął przejechany przez samochód....tak, jakby miał na krótko zobaczyć ten świat! APEL