Większość ludzi nie zna i nie pragnie życia duchowego, a do Boga wołają tylko w nieszczęściach. Ty, który to czytasz przestań być sierotką Bożą, która błądzi i szuka nie wiadomo czego. Poproś Boga o prowadzenie, a zobaczysz co się stanie.

    Nie planowałem Mszy św. porannej, ponieważ po wieczornej ma być adoracja Najświętszego Sakramentu, ale tuż po przebudzeniu pojawiło się pragnienie spotkania z Panem Jezusem Eucharystycznym.

    „Juda i jego bracia (...) wstali wcześnie rano i zgodnie z Prawem złożyli ofiarę na nowym ołtarzu całopalenia, który wybudowali”. Przy śpiewie pieśni i grze na cytrach, harfach i cymbałach poświęcili na nowo zbezczeszczony przez pogan przybytek. "Cały lud upadł na twarz, oddał pokłon i aż pod niebo wysławiał Tego, który im zesłał takie szczęście”. 1Mich 4

    Dzisiaj Pan Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej (Łk 19, 45-49)  Nie zrozumiesz także mojej miłości do Świątyni Pańskiej, gdzie na odnowienie czeka Tabernakulum oraz wizerunek Ducha Świętego.

    Stan mojego serca może wyrazić wołanie psalmisty (Ps 27): „O jedno tylko proszę Pana, o to (...) żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu, przez wszystkie dni mego życia; abym kosztował słodyczy Pana, stale się radował Jego świątynią”.

    Po Eucharystii moje ciało zalało wielkie uniesienie duchowe. Nawet teraz, po 3 godzinach, gdy to zapisuję dreszcz przepływa przez ciało. Nie chodzi już o słodycz w ustach i pokój w sercu, ale moje poczucie szczęścia.

    Siostra zaśpiewała „O mój Jezu w Hostii skryty na kolanach wielbię Cię. (...) Tu przed Twoim Majestatem Aniołowie kryją twarz. (...)  Nie gardź moją cichą łzą”...

    Piszę, a w TV Trwam kapłan mówi o Królestwie Niebieskim, które jest już na ziemi i oznacza zjednania z Panem Jezusem. Taki człowiek wie, że ma dobrego Ojca, który nas kocha i daje ochronę. Wyrazem tej dobroci jest także Czyściec, ale tam jest inny czas..

    Zakonnik odesłany na ziemię w celu odpokutowania jednego dnia żył jeszcze 40 lat i bardzo cierpiał. To także wynika z relacji zmarłego podczas operacji synka pastora. Tylko trzy minuty pobytu na kolanach Pana Jezusa stały się podstawą do napisania książki: „Niebo istnieje naprawdę”.

    Podjechałem i zapaliłem lampkę pod krzyżem, a na spacerze Bóg pokazał mi wielki dar: p o k ó j. To wyrażało stado żonglujących na niebie gołębi. Spotkałem też opiekunkę z dzieciątkiem, które uśmiechało się do mnie. To  u f n o ś ć, a w moim wypadku Opatrzność Boża.

    Wróciłem na Mszę św. wieczorną, ale nie miałem już żadnych przeżyć, a zły kusił powrotem do ciepłego mieszkania i „kącika telewizyjnego”. Anioł wskazał, że nie wolno mi opuścić Pana, bo jeżeli nie ja to kto?

    Dobrze, że zostałem, bo odmówiłem koronkę i całą moją modlitwę. Na zakończenie zostaliśmy pobłogosławieni Monstrancją i trzy razy powtarzaliśmy zawołanie: „Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament”.                                                                                                           APEL