W rozmowie z lekarką padło pytanie: jak często chodzę do spowiedzi, bo trzeba przynajmniej raz w miesiącu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, ponieważ mam duże poczucie grzeszności, ale do kapłana (Pana Jezusa) nie biegnę z byle czym, ponieważ codziennie jestem oczyszczany podczas Komunii św.

   Nie wyjaśnisz tego komuś, kto nie ma Światła Bożego. Ja nie należę do tych, co wypełniają nakazy Kościoła katolickiego, że trzeba być w kościele w niedzielę i święta, a do spowiedzi przystępować 2 x w roku.

    Podobnie jest z nakazem nie jedzenia mięsa w piątek. Wyobraź sobie takie zalecenie w kraju, gdzie jest głód, a także dla mnie poszczącego od lat w środy i w piątki (dzisiaj nic nie jadłem, a jest już 20.00). 

   Pragnąc czystości poszedłem do spowiedzi, bo chcę wyzbyć się niechęci do krzywdzicieli: „Panie! Wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Po otrzymaniu rozgrzeszenia „spojrzał” Pan Jezus Miłosierny! Po Komunii św. zniknął lęk i niechęć do tych braci ziemskich, a słodycz w ustach trwała jeszcze w domu!

   Napłynęła bliskość rodziców chrzestnych. Proszę Boga, aby matka chrzestna zmarła z Wiatykiem, a z duszy ojca chrzestnego Pan Jezus zmazał grzechy (odpust zupełny)...niech przejdą na mnie. 

   Szatan jest niezmordowany. Napuścił na mnie żonę i wdałem się w utarczkę słowną. Nie pomogły prośby, że dzisiaj 1-wszy piątek m-ca, że tracę czystość, a to oktawa Wszystkich Świętych z wypraszaniem odpustu dla dusz. Ona nie jest winna, bo chce dobrze (poucza), ale do końca nie widzi boju duchowego.  

    Dodatkowo „zepsuł” się Internet (pogoda), który „naprawiałem”. Straciłem całkowicie pokój, a zły rozpoczął atak: ponownie zalał myśli prześladowcami, napłynęła złość na żonę i awersja do świętości: „nie pojadę dzisiaj na czuwanie modlitewne, a jutro nie pójdę na Mszę św., także...w niedzielę, w ogóle nie będę chodził do kościoła”! Samochód sprzedam, bo w niepogodę nie będę musiał jeździć do kościoła!

    Wyobraź sobie teraz zwykłego człowieka, który nie wie, że to kuszenie. Cóż może zaproponować mi świat (60-100 minut) zamiast spotkania z Bogiem Objawionym?  Podszedłem ponownie do konfesjonału, bo chcę ofiarować to nabożeństwo za dusze, które Pan mi wskazał.

  Św. Paweł mówił: „(...) Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami (...) Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, (...) stójcie mocno w Panu, umiłowani. Flp 3, 17 - 4, 1

    Serce rozrywa śpiew: „Święty Boże”, a później „O Jezu mój drogi”, gdzie słowa o przybyciu Pana Jezusa do mnie, gdy będę umierał. Jakże chciałbym tutaj zostać, być z innymi potrzebującymi bliskości Boga. Tak dobrze, ale wszyscy szybko wychodzą. Poświęciłem „Dzienniczek”...

  Wsiadłem do samochodu kupionego z modlitwą...bez niego nie byłbym tutaj. „Dziękuję Ci  Panie Jezu”. Intencję odczytałem w drodze na Mszę św. niedzielną, a Pan Jezus powiedział, że "przebaczono mi dwa razy, a ja mam przebaczać 77 razy”...                                                                                  APEL