W środku nocy przebudził mnie straszący sen: z dzie­cka wyłonił się piesek z ostrymi jak igły zębami, który zaczął zaciekle kąsać aż zesłabł! Nie czułem bólu. Tutaj ciekawostka. Część duchowa naszego ciała nie odczuwa bólu fizycznego (jest lęk przed bólem). Napływa łagodne pocieszenie: „cóż może zrobić ci szatan? straszy i tyle”.

    Zły podsuwa rozmyślanie o wadach różnych osób  oraz podsuwa wstrętne myśli! Wzrok zatrzymał tytuł: „Lęk przed życiem", a żona właśnie jest przestraszona egzaminami córki, a córka łaciną. Mam pacjenta, starszego pana, który boi się zakażenia.

    Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu, ale po „boju duchowym” znalazłem się na Mszy św. Nie ma żaru w duszy, a kapłan dodatkowo zaplątał się w kazaniu o pokoju Bożym. Nie wspomniał o siłach szatańskich oraz św. Hostii! Ja powiedziałbym, że      p o k ó j  to dar Nieba. Ten dar spływa do naszego serca w różnych chwilkach wędrowania na ziemi.

     Przeciwnikiem pokoju Bożego jest szatan lekceważony przez przeciętnych ludzi, a nawet przez kościół. Moc szatańska słabnie po wołaniu o pomoc do Matki Bożej oraz po przyjęciu Ciała Pana Jezusa, bo „pokój Mój wam daję”. Musisz sam tego doznać, bo opisy nic nie wnoszą.

     Na początku dyżuru trafiłem na chorą psychicznie, która wkoło  krzyczała: „zamordowałam cały świat". Na izbie przyjęć zagadnąłem psychiatrę o opętanie, ale on nie wiedział o czym mówię. Przecież to wielki problem znany w piśmiennictwie światowym: choroba psychiczna, a opętanie.

    W dyżurce lekarskiej słuchałem śpiewu psalmu „Chwalmy Pana", a łzy zalewały oczy. Tak mi dobrze. Teraz siedzę w ciszy i w całkowitej zadumie. Nie kontaktuję się z personelem poza wyjazdami. Prysła pustka duchowa i pojawiła się obecność Pana Jezusa. Ja mam tylko jeden lęk, że Pan może mnie opuścić! Normalnemu człowiekowi jest to nieznane.

    Wszedłem do łóżka i otworzyłem III tom „Chorób wewnętrznych” na rozdziale  o      l ę k a c h! Wyróżnia się: strach i lęk (takie same stany emocjonalne). Strach jest emocją występującą w konkretnej sytuacji i w realnym zagrożeniu. Lek to stan obawy przed bliżej nie sprecyzowanym zagrożeniem. Objawy obejmują trzy strefy:

a) psychiczną z uczuciem napięcia, niepokoju, zamętu w głowie, pustki myślowej, utrudnionej koncentracji i kontaktu słownego

b) zachowania z niepokojem ruchowym, drżeniem rąk, przerażeniem na twarzy, łamaniem się głosu, a czasami osłupieniem (całkowity bezruch)

c) wegetatywną z rozszerzeniem źrenic, suchością w ustach, zmianą ciśnienia, przyspieszeniem czynności serca i oddechu, potliwością, zaczerwienieniem lub bladością twarzy, bólami brzucha, biegunką, częstomoczem, napadami głodu.

      Moja uwaga. Cała trudność polega na odróżnienie stanu chorobowego od napadów demona. Przeciętny człowiek nie odróżni tego, bo nie wierzy w istnienie diabła!

    Przysypiam, a zły wpuszcza: wyrzuty sumienia, przypomina różne wyczyny, straszy wyjazdami w nocy, a chce się spać. Wołam tylko „Matko ratuj". Po pewnym czasie zrywają do rany ręki u pijanego, który na zabawie zranił poważnie tętnicę uderzając w szybę. Ze strachem pędzimy 130 km / g. Pacje­nt krzyczy z powodu bólu spowodowanego zaciśniętą kończyną. Udało się. Trafił na przygotowaną salę operacyjną. W oczekiwaniu na zwolnienie karetki odmawiam moje modlitwy.

     Każdego dnia w maju wołam do Matki Bożej, układam litanie i daję nazwy Matce Zbawiciela. Teraz wołam: „Matko Boża Przestraszonych: snami, niedobrymi dziećmi, możliwością wpadnięcia w nałóg, popełnieniem samobójstwa, zgrzeszeniem, wykonywaniem czynów niezgodnych z sumieniem, okradzeniem, napadem, utratą życia ziemskiego, samym życiem, możliwością opuszczenia przez miłującą osobę, zajściem w ciążę lub brakiem potomstwa, itd.”.

     Każdy wierzący w Matkę Bożą powinien wołać w imieniu tych, którzy sami tego nie czynią, bo nie wierzą w taką pomoc.

     Podczas powrotu zatrzymaliśmy się przy „moim” krzyżu Pana Jezusa. Poprawiłem pochylone kwiaty i uzupełniłem wodę w wazonie.       APEL