Późno na wyjście do kościoła, a ja dodatkowo jestem całkiem sztywny i ledwie żywy. Podczas wahania przypomniał się sen: byłem w kościele, gdzie na posadce leżał „krzyżem” J P II, a ja klęczałem na miękkiej poduszce. Pomyślałem, że na nabożeństwie może nie być nikogo i Pan Jezus pozostanie Sam z kapłanem.

    Idę osłabiony i prawie powłóczę nogami, bo bolą mnie wszystkie przyczepy, a ja mam specjalizację z reumatologii! Zły wpuszcza niechęć i zaleca zawrócenie z drogi, bo naprawdę jestem bliski śmierci. W takim momencie zgon to wyzwolenie z ciała. To tak jak porzucenie starego samochodu, który odmawia jazdy.    

     Trafiłem na Mszę św. trydencką (po łacinie). Bóg pokazuje, że słowa czytań - niezależnie od języka - służą zejściu Pana Jezusa na ołtarz. Mogę być wszędzie na Mszy św., ale najważniejsza jest Eucharystia.

    W czytaniach zdziwiony słyszę, że: (...) Słońce już wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę, został bowiem porażony w staw biodrowy, w to właśnie ścięgno (...)”. Rdz 32, 23-33 

    Dzisiaj, gdy to ponownie edytuję (07.05.2015) czuję się dwa razy gorzej, ale śmiałem się sam do siebie, a żonie powiedziałem, że najgorsze są choroby w których nic nie boli...np. zanik mózgu związany z wiekiem. Na moje rozbawienie stwierdziła, że „kręci jej się w głowie”...

  Teraz w serce wpadają słowa Ps 17: "Rozważ, Panie, moją słuszną sprawę / usłysz moje wołanie / wysłuchaj modlitwy (...)”, bo właśnie dzisiaj dotrą moje dokumenty do urzędów. Jakże różnym próbom jesteśmy poddawani. Nawet dla tego zawołania do Boga warto było przybyć.

  Przypominają się słowa Pana Jezusa z kazania na górze: ”Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie”. Wprost czuję bliskość Boga naszego, co zdarza się rzadko.

    Jakub prosi o błogosławieństwo, bo w tym jest nasza moc. Czuję, że to będzie intencja, ponieważ w tym momencie sam potrzebuję mocy. Właśnie padają słowa „Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie”.

    Przypominają się też słowa psalmisty: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże / Niech rozpromieni nad tobą Swoje Oblicze”. Często jest odwrotnie, bo wołamy: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże naszych ojców, pełen chwały i wywyższony na wieki. Błogosławione niech będzie Twoje imię (...)”.

    Jako trzeci podszedłem do Komunii św., a kapłan podał mi wielką, trójkątną...ostatnią św. Hostię! Dobrze, że jedna z osób była tylko biernym uczestnikiem Mszy św. Nie było s. organistki i siedzieliśmy w ciszy. Zawsze tak powinno być. „Jezu mój! Panie Jezu”!

    W krótkim czasie nabrałem mocy i wracałem do domu całkowicie odmieniony. Przekazuję to jak relację z meczu piłkarskiego lub z walki Kliczko / Haye.

    Nigdzie nie dojdzie Donald Tusk, który powiedział: „Tak mi dopomóż Bóg”, a teraz odżegnuje się, że nie będzie klękał przed kapłanem. To samo będzie ze „zjednoczoną” Europą. Próbki tej „jedności” już widzimy. Ten nowy związek republik europejskich rozpadnie się, bo bez Boga nic dobrego uczynić nie możemy.    

    Nawet teraz, gdy to piszę wstrząs przepływa przez serce, bo błogosławić komuś to życzyć dobrze, a tu od Boga. Nie pojmie tego normalny, bo dla żyjących tym światem jest to tylko rytuał...                                                                                                                                           APEL