Wybiegłem na pierwszą Mszę św. z pragnieniem wołania: „Pan Jest!...Pan Jest!!” Napłynął obraz wiernych, którzy śpiewają „Alleluja” i radują się z chwalenia Boga Ojca. W sercu mam poczucie, że jestem jakimś znakiem dla tego bardzo obdarowanego miasta.

    Spójrz na świat od Boga, zrób ziemię płaską i przeanalizuj nasze łaski. Miasto jest położone nad rzeką, wśród lasów, przy trasie głównej do stolicy. Nie ma u nas żadnych szkodliwych zakładów, woda ze studni głębinowych. Wokół bogacze i spokojne bloki.

   Ojczyzna wolna, pokój, świątynia Boga Prawdziwego, której dzwony każdy słyszy. Jeden wielki minus, bo okupant bolszewicki namieszał dobrym ludziom w głowach i rozbudowany aparat musi mieć zajęcie.

   Jadę, a przy sprzedającym pietruszkę stoi grupa udających, że rozmawiają. Wygoniono ich z domów, bo dzisiaj jest wielka mgła w której nie widać wrogów ludu.

    Z włączonego radia samochodowego płyną słowa piosenki, że „prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze”. Dziwne, bo kwiatek przy lusterku dotknął mojej głowy. „Prawdziwy mężczyzna nie wie, co łzy”, a ja właśnie mam łzy w oczach, bo za chwilkę spotkam się z Panem Jezusem. Tuż po otwarciu drzwi kościoła moje serce zalało poczucie obecności Boga Ojca.

    Padają słowa: „od Ciebie pochodzi cała doskonałość”, a psalmista dodaje, że „Bóg podtrzymuje całe moje życie” (Ps 54). To prawda, bo wielka jest nasza nędza. Po Eucharystii słodycz i pokój zalały serce i duszę, a także usta. Nie można tego przekazać naszym językiem...

    Trwa praca w pośpiechu, bałagan, różne ludzkie nieszczęścia: oto młody z ropnym zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, ciężkie zawroty głowy z omdleniami u młodego i babcie pragnące zdrowia i długiego życia.

   Przed dyżurem w pogotowiu mam wizytę u niewidomej w psiej budzie, a obok okazałe wille. Załatwiam ją jak własną matkę, rozmawiamy o wierze, a Słodycz Boża zalała moje serce. Z owocami i kwiatami słonecznika wstąpiłem do domu.

   15.00 Serce zalane poczuciem wygnania, odrzucenia i poczuciem, że jestem tutaj niechciany. Takich niechcianych jest dużo. Wróciła niewidoma z wizyty, powodzianie, slamsy, narkomani, bezdomni, porzucone psy w dni targowe, a także niechciane panny. Dzisiaj była taka u mnie: tancerka z uszkodzonym stawem.

   Teraz odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego i cz. bolesną różańca, a wzrok pada na nory, robactwo, chrząszcze, a gdy to opracowywałem musiałem zabić „szczypawkę”. Dobrze, że mam siatki na oknach. To potwierdzenie odczytu intencji modlitewnej dnia...

   Na dyżurze w pogotowiu nie było wyjazdów, a matki z dziećmi wybierały pediatrę. ...poczułem się niechciany. Pan Bóg pokazuje mi ten stan, ale zrozum teraz lekarza, który nie ma wzięcia...Matka Teresa z Kalkuty nie była wpuszczana do Albanii. Na ten moment w telewizji pokazano bezdomnych i ośrodek dla narkomanów.

    Nasze pogotowie ratunkowe znajduje się w piwnicy...nędza i brud, nawet brak żarówki w pomieszczenie, gdzie jest ciemno. Inwazja owadów (komary i ćmy).

     Zrywają do dalekiego wyjazdu. Trafiamy na nawałnicę z piorunami i wodę płynącą ulicą. W takim momencie rozumiesz powodzian. Znowu „psia buda”, jakby na podkreślenie dnia. Bieda ze straszliwym bałaganem na podwórku. Nawet dla filmu trudno byłoby coś takiego zorganizować.

    W ręku znalazł się apel o adopcję dzieciątek nienarodzonych. Wyszedłem i wołałem za te niechciane maleństwa, a później w ich intencji odmówiłem litanię do NMP Panny. Z teczki wypadło zdjęcie JPII z Monstrancją, bo rano pragnąłem wystawienia Najśw. Sakramentu, a  nie wiem dlaczego  nie było (Pierwsza Sobota)...

                                                                                                               APEL