Przyśniło się dużo ludzi z dziećmi, bo dzisiaj jako lekarz jadę do lekarza. Na miejscu niespodzianka, bo kolega nie przyjmuje od 8.00, ale od 10.20. Miałem wolną godzinę, a w tym czasie na korytarzu przesuwały się masy chorych: kulejących, prowadzonych przez innych, wiezionych na łóżkach lub wózkach.

   Ktoś , kto nie styka się z ludzkimi ułomnościami powinien posiedzieć w tym miejscu, bo ludzie zdrowi nie wykorzystują łaski zdrowia w odpowiedni sposób. Zacząłem odmawiać moją modlitwę - w tej prostej do odczytania - intencji, a wielkie pocieszenie napłynęło do serca. Godzina minęła szybko i dalej chciałbym trwać w tym wołaniu do Boga.

    Nie wiedziałem jak poprosić lekarza o skierowanie na badanie, bo szkoda jego czasu, ale Pan sprawił, że pierwsza pacjentka ze stwardnieniem rozsianym nie mogła wejść do gabinetu. Pomogłem jej mężowi i podałem karteczkę. Później zabraliśmy chorą, a ja odebrałem już wypisany druk. 

    Na początku Mszy św. kapłan mówił o chorobie i prosił, aby przyjąć tą próbę. Podczas nabożeństwa do Najśw. Serca Pana Jezusa pod kościołem przejechała karetka pogotowia na sygnale. Wyobraź sobie wszystkich ludzi czekających na jej przybycie i ratunek.

    Znam to zniecierpliwienie, bo wiele razy dojeżdżałem do zmarłego. Ile krzyku witała nas wówczas, a czasami złorzeczeń. Chorzy i rodzina emitują „zła energię”, która udziela się lekarzowi.        

    Przed Komunią św. przytuliłem twarz do złożonych rąk, a łzy zakręciły się w oczach. Z serca wyrwało się powtarzane wołanie „Jezu, Jezu”, a pokój i słodycz napływały do duszy. Świat nie może dać tej łaski.

   Z pr. „Czarno na białym” popłynęła informacja o oddziale pulmonologicznym, który czeka na ordynatora, ale nikt się nie zgłasza. Zobaczymy, co Pan Jezus jeszcze pokaże w ramach tej intencji.

   Późnym wieczorem przekazano relację z korytarza szpitala mającego ostry dyżur. „Normalni” chorzy czekają tam godzinami, bo pierwszeństwo mają przywożeni pogotowiem. Jeden z mężczyzn czekał do 3.00 nad ranem. 

    Pokazano też tragedię. Syn przywiózł pod drzwi szpitala ojca z zawałem serca (nie wezwał pogotowia) i tam zmarł nim doczekał się pomocy.

    Przed snem czytałem „Poemat Boga-Człowieka”, a zacząłem ks. 3 cz. 3, gdzie Pan Jezus stał z małym chłopcem przy sadzawce Betesda. Do tego miejsca zstępował Anioł Pański, a wówczas woda poruszała się i podnosiła i następowały uzdrowienia zazwyczaj tych zdrowszych.

   W najgorszej sytuacji byli tam niewidomi, kalecy oraz sparaliżowani. Chłopczyk zauważył światło i Anioła, a woda uniosła się w postaci fali uderzającej o brzeg. Chory z owrzodzeniem kończyny wskoczył i wyszedł z blizną! 

    Pan Jezus podszedł do biednego paralityka i zlitował się nad nim, bo od lat nie miał nikogo, kto mógłby wnieść go do sadzawki w momencie poruszenia wody...kazał mu wstać i wziąć swoje łoże.  APEL