Bardzo lubię Mszę św. o 6.30, bo wówczas już rano mam wiele przeżyć. W drodze odmówiłem koronkę do miłosierdzia i zacząłem wołać „za rozbijających jedność Kościoła”. My kompletnie nie zdajemy sobie sprawy jak święty jest ten czas i jaki cud odbywa się na Ołtarzu. Większość ludzi traktuje Pana Jezusa jako figurę lub obrazek.

    Od wiernych powinno żądać się szacunku dla miejsca świętego, bo ludzie spóźniają się, wchodzą do kościoła beztrosko, trzaskają drzwiami i butami, nie żegnają się wodą święconą, kucają podczas przechodzenia przed Tabernakulum, podchodzą do Komunii św. jak do bankomatu, uśmiechają się ze wstydu, a nawet rozmawiają w kolejce.

    Dzisiaj jakby na złość ktoś szeleścił folią, jedna z niewiast uporczywie kasłała, a kapłan odwrócił się od ołtarza i kichnął z całej siły!

    Tuż po Komunii św. serce zalało pragnienie pielęgnowania Tabernakulum, gdzie stale przebywa Pan Jezus! Wszystko powinno lśnić w otoczeniu zawsze świeżych kwiatów. Dziwne, że odkryłem to dopiero dzisiaj, a przypomniało się żałowanie na tacę...jak się wskaże właśnie ten cel!

   Wracałem do domu całkowicie zdruzgotany naszym zachowaniem w stosunku do Eucharystii. Napłynął obraz neokatechumenów przyjmujących św. Hostię do ręki i na siedząco! „Panie wybacz! Zmiłuj się nad tymi braćmi i nad ich przewodnikami duchowymi, a także nad hierarchami zezwalającymi na to”.

   Tak jest, gdy „po ludzku” podchodzisz do Słowa Bożego...”bierzcie i jedzcie”. Jak kapłan może podawać w ten sposób Pana Jezusa komuś kto ma nogi i język. Dodaj do tego przyjmujących Eucharystię świętokradzko, dla zmylenia innych, żartu, a także dla praktyk demonicznych.

  Kolega lekarz moje klękanie przed przyjęciem Pana Jezusa z przeżegnaniem się określił „aktorstwem”. Nie wiem dla kogo miałbym to czynić od 30 lat!

    To cierpienie napłynęło w kilka sekund, a łzy zalały oczy. Moje serce doznało skurczu, ciało zadrżało aż zesłabłem i chwiałem się na nogach. ”Panie! wybacz mi, bo nigdy nie byłem godny, nie jestem i nie będę godny”!

   Zobacz co sprawia cierpienie duszy. Ile chorób ludzkich wynika z zaburzeń ducha, ponieważ jesteśmy jak dwie zębatki w skrzyni biegów. Taką chorobą duszy jest niegodne przyjmowanie Pana Jezusa.

    Teraz "nie mam ciała", pragnę odosobnienia („bycia na pustyni”), aby trwać ze Zbawicielem, a tu nękanie przez policję, bo dzisiaj w Warszawie jest "dzień gniewu". Czy naprawdę nie ma innych zagrożeń oprócz zjednanego z Panem Jezusem? „Panie Jezu weź mój krzyż, a ja odciążę Twój. Dziękuję za ten cierń. Dziękuję Ci za Twoją łaskę współcierpienia. Panie! Przytul mnie, bo pęknie mi serce. Przytul mnie, przytul”...łza spłynęła po policzku.

    Za chwilkę przeczytam Słowa Boga do mnie: "Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. (...) Ja nie zapomnę o tobie!"  Iz 49, 8-15

    Dziwne, bo otworzył się plik z moim listem do „Idziemy” z dnia 29.01.2012 dotyczącym art. „Kościół naszym domem” o. Jacka Salija OP, gdzie moje rozważania:

    << Każdy może poprosić Boga o ukazanie czym jest Sakrament Pojednania. Po czasie pojawi się: słodycz i pokój, ciepło w okolicy serca, uniesienie w duszy z poczuciem bezpieczeństwa, odejście lęków i "ważnych spraw" tego życia. Raz zaznasz tego daru Bożego i niczego już więcej nie będziesz pragnął! Wówczas zawołasz za prorokiem: "jak miła jest Świątynia Twoja Panie" i nie będziesz chciał wyjść z kościoła. >>

    Dzisiaj psalmista zawołał (Ps 95): „Przyjdźcie, uwielbiajmy Go, padając na twarze, zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył”. Tak właśnie czynią buddyści przed swoją świątynią w Tybecie, a ja wymieniłem kwiaty pod krzyżem Pana Jezusa, które przygotowała żona i zapaliłem lampkę...                                                                                                                                           APEL