Na wczorajszej Mszy św. o 19.00 stałem w tropiku przed bocznym wejściem. Byle biuro ma klimatyzację, a tu ludzie słabną i trzeba skracać spotkanie z Bogiem, bo nawet nie przewietrzono świątyni Pana.

     Brzydko, bo próg cofnięty, a z nieszczelności drzwi wyziera piach, kurz i pajęczyny. Nie tak powinien wyglądać Przybytek Pański.

   Dzisiaj usiadłem w przedsionku Świątyni Boga naszego. Jakie inne miejsce na ziemi może przewyższyć tą łaskę? Tak dobrze w tym oczekiwaniu na wejście Pana Jezusa, którego reprezentuje kapłan.

     Nigdy nie zaznasz poczucia zmarnowania tego czasu, bo tutaj czas jest zatrzymany, a zaczyna  się  w i e c z n o ś ć. Mała garstka żyje pragnieniem ś w i ę t o ś c i, a bez świętości nie ma wieczności.

   Prorok Micheasz wołał (Mi 6, 1-4. 6-8); „(...) Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie i posłałem przed obliczem twoim Mojżesza, Aarona i Miriam (...)”.  Na ten czas uczeni w Piśmie i faryzeusze, a to trwa do dzisiaj chcieli od Jezusa certyfikatu z podpisem Boga Ojca! Zbawiciel z mocą odpowiedział im; << Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany (...)>> Mt 12, 38-42

   Przez sekundę wyobraź sobie, że twój wybrany syn (tutaj naród) żąda świadectwa wiarygodności. Odwracasz się z obrzydzeniem i swoimi łaskami zalewasz obcych na drugim krańcu świata. Tak stało się ze znawcami Pisma pilnującymi każdego przecinka. Łzy zalały oczy.

   Kapłan zaczyna konsekrację, a w moim sercu pojawiły się wyrzuty sumienia spowodowane grzechami. Złożyłem dłonie jak dzieciątko...nigdy nie czynię tak pobożnego gestu, który sprawił uniesienie duszy. Wzrok padł na piękne białe lilie (znak czystości), a zarazem „spojrzał” Pan Jezus Miłosierny („wszystko przebaczone”) i obraz Trójcy Przenajświętszej.

   Następnego dnia, z tego samego miejsca Przedsionka Pańskiego zauważę obraz jakiegoś  świętego, który klęczy przed świecącym krzyżem z Panem Jezusem...z dłońmi złożonymi podobnie do mnie!

   Kapłan szybko przeczytał Litanię do Najświętszej Krwi Pana Jezusa...jakby startował w zawodach. A to zawołania, które trzeba mówić wolno i z namaszczeniem, podkreślać święte słowa  pełne mocy;

                  Krwi Chrystusa, tryskająca przy biczowaniu

                  Krwi Chrystusa, brocząca spod cierniowej korony

                  Krwi Chrystusa, przelana na krzyżu...

  Siostra śpiewała o dziękczynieniu Jezusowi i prosiła o Jego błogosławieństwo. Duszę zalała bliskość Zbawiciela i w smutku wołam; „Panie Jezu! Pobłogosław, pobłogosław, pobłogosław”. Wracałem do domu omijając ludzi i uciekałem przed mogącymi mnie zaczepić i gadać.     

   Spotkałem parafiankę, która przekazała mi obraz z Panem Jezusem błogosławiącym matki z dziećmi, który podarowała mi jej umierająca ciotka...tego dnia zmarł Jan Paweł II.

   Kończy się ten dzień duchowy, a wzrok przykuł tytuł z „Naszego Dziennika”: „Bóg błogosławi krzyżem”. Błyskawicznie przepływają obrazy błogosławionych krzyżem, obrazami, ikonami, błogosławionych przez papieża, biskupów i kapłanów. Ta obrzędowość jest bardzo piękna w Kościele Prawosławnym.

    Napłynęła osoba Donalda Tusk, któremu Bóg nie błogosławi, a to samo jest z partyjnym prezydentem, bo urzędowanie zaczął od usunięcia krzyża sprzed Belwederu. Sam zobaczysz, co się stanie...                                                                                                           APEL