Jeżeli myślisz, że taki jak ja po przebudzeniu zrywa się i biegnie z radością do Boga to mylisz się. Tego pragnie moja dusza, która właśnie zaczęła śpiewać: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli...

    Nasze ciało (jej więzienie) sprawia nam wielkie ograniczenia, bo przypomina osiołka, który często wpada w głupi upór, a nawet jest porywane i wyprowadzane przez szatana  na manowce (instruktaż).

    Ja nie potrafię rysować, edytować i zrealizować pomysłów, które napływają. Przecież mógłbym przy dzisiejszej technice odtworzyć z dyktafonu ekstazę po Eucharystii (krzyk duszy z wołaniami jak u psalmisty).

   Zrobiłem to jeden raz przed koleżankami, specjalistkami „od głowy” (psychiatrami) i do dnia dzisiejszego mam kłopoty. Zresztą nie wolno rzucać pereł przed świnie, a moje doznania duchowe piszę nie dla świętych, ale dla poszukujących wiary. 

    W drodze do kościoła zatrzymałem się rowerem przed  przejściem dla pieszych, a znajoma życzyła mi dobrego dnia i powiedziała, aby Pan Jezus Chrystus mi błogosławił.

    Dziwne, bo teraz, gdy piszę te słowa z Częstochowy (Apel Jasnogórski) płynie błogosławieństwo krzyżem! W mojej codzienności takie zdarzenia duchowe są bardzo często, ale normalny człowiek tego nie zauważy.

    Cóż oznacza takie błogosławieństwo? Pan Jezus w czasie głoszenia Dobrej Nowiny często błogosławił różne miejsca („brał je w ramiona”), a przez to demony traciły moc. Cóż dla takiego oznacza zepsucie jakiegoś urządzenia. Przecież znane są nagłe awarie, które trudno wytłumaczyć.

    Tak było z moim samochodem, który kupiłem z modlitwą i głosiłem, że jest dany od Matki Bożej (nawet kolor ma błękitny). Zły chciał go uszkodzić, a sprzedającego nakłonił do oszustwa (zawyżenie ceny, zabranie opon zapasowych i nie kupienie nowych zgodnie z umową, mogłem zniszczyć silnik, bo zlekceważył nieszczelność chłodnicy).

    Pod kościołem brat zmarłego podziękował mi za uczestnictwo w gregoriance. On nie wie, że na spotkania z Panem Jezusem chodzę codziennie od 25 lat. Poprosiłem go, aby przystępował do Eucharystii, bo samo siedzenie na Mszy św. duszy jego brata nic nie daje.

    Na ten moment psalmista wołał, że człowiek bogobojny jest szczęśliwy, bo ma upodobanie w Prawie Bożym, a Bóg mu błogosławi. To wielka prawda, bo moje serce  zaufało Panu, a taki nie chwieje się i nie lęka niepomyślnej nowiny.

    Na zakończenie Mszy św. siostra zaśpiewała: „Pan nie opuszcza nigdy tych, którzy Go szukają”. Wyszedłem z mocnym sercem duchowym, które ma wadę od 14 r. ż. i chciało mi się śpiewać: Serce wielkie nam daj zdolne objąć świat...!                                                                                          APEL