NMP Nieustającej Pomocy

   Wyszedłem z radością na nabożeństwo poranne do Najś. Serca Pana Jezusa na którym będzie pielgrzymka mających nałogi. Moja dusza śpiewała kolędę „ujrzeliśmy Maleńkiego”, a to synonim pokoju.

   Pod krzyżem Pana Jezusa ktoś zostawił dwa kubły pełne drogich róż na zmarnowanie (po dniu nauczyciela). Tacy jesteśmy...przynosimy Zbawicielowi to co nam niepotrzebne. Sprawdziłem, że mają odrobinkę wody, a niektóre wisiały w powietrzu. Poprawiłem wszystko, a Pan Jezus dał mi w podziękowaniu jedną różę, która ułamała się i upadła na ziemię...

   Ktoś powie, że moje grafomaństwo przechodzi wszelkie wyobrażenie...to wielka prawda, ale kto nie ma łaski „rozmawiania” z Panem Jezusem niech tego nie czyta, bo dodam jeszcze, że „Matka Boża trzyma mnie za rękę i prowadzi”...!

    Na Mszy św. "dla nałogowców" przystąpiłem do Eucharystii i zostałem na mojej. Jakże pasują słowa (Ps 30): „Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś. (...) z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu. (...) Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament. Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki”...

   To wielka prawda, bo faktycznie byłem wśród schodzących do grobu, a w dzisiejszych czytaniach padną słowa: „Bóg nie uczynił śmierci i nie cieszy się ze zguby żyjących”. Mdr 1

   To łaska wiary, którą dzisiaj okazał przełożony synagogi...jego zmarła córeczka została ożywiona, a niewiasta z krwotokiem stała się zdrowa...po dotknięciu płaszcza Zbawiciela. Bóg nie może działać wbrew naszej woli, bez zawierzenia w Jego Moc. Podczas nabożeństwa do NSPJ zawołałem: "Panie Jezu! bądź ze mną, przy mnie, przede mną i za mną"!   

   Po nabożeństwie poprosiłem o zagospodarowanie tych kwiatów i wszystkie trafiły przed figurę i obrazy Matki Bożej. Różyczkę przywiozłem do domu i postawiłem przed pięknym obrazem Pana Jezusa błogosławiącego matki z dziećmi, który podarowała mi pacjentka w dniu śmierci naszego papieża.  

    Szatan nie lubi wdzięcznych Bogu i zalał mnie straszliwą pustką: kręciłem się niezdolny do niczego, nie mogłem zasnąć, a gdy to się udało żonie spadły garnki na ziemię! Chodziło o to, abym nie poszedł na Mszę św. wieczorną, ale nadeszła pomoc, bo przypomniałem sobie, że trzeba podlać kwiaty pod "moim" krzyżem.

   To nabożeństwo przekazałem na Ręce naszej Matki, a w niedzielny poranek trafiłem (dzięki telewizji) do Łagiewnik i spotkałem się z Panem Jezusem Miłosiernym oraz s. Faustyną.

    Tak, bo całe moje życie zostało odmienione dzięki Miłosierdziu Boga Ojca...                                 APEL