Dzisiaj jest masakryczna duchota i dlatego pojechałem do kaplicy, która znajduje się w cieniu drzew i miłym wietrze od rzeki, ale nie miałem wielkich przeżyć duchowych, bo siedziałem w nocy i byłem niewyspany.
Postanowiłem poświecić tą Mszę św. w intencji żony...najbardziej pasowałoby wspomnienie św. Marty zatroskanej o wszystko, ale jest dopiero 29 lipca...
Pan Jezus do takich mówi: „(...) czemu się zbytnio troszczycie? (...) co będziemy jeść? co będziemy pić? (...) Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. (...) Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo (...) dosyć ma dzień swojej biedy"... Mt 6, 24-34
Ona ma mocną wiarę, ale większość ludzi zatroskanych codziennością bardzo cierpi z tego powodu. Dołóż do tego martwiących się o swoje życie lub życie najbliższych, a zobaczysz wielkie samoudręki.
Dodatkowo szatan straszy nas na różne sposoby, bo wie, co leży nam na sercu. Niektórzy wpadają w pracoholizm, zadręczają się wciąż pojawiającym się kurzem, wycieranymi spodnimi na kolanach (u klęczących) lub mającymi zły zapach z ust.
Wyobraź sobie s. Faustynę chorującą na gruźlicę, która - tak jak wszyscy mistycy - w swoim zakonie była traktowana jako dziwna, a u prostych sióstr zapach w jej pokoju wywoływał mdłości.
Każdy ma jakąś obsesję...ja chciałbym, abyśmy wszyscy wrócili do Królestwa Bożego, bo celem naszego zesłania jest uzyskanie świętości duszy. Cała reszta jest dodana i nic nie znaczy.
Jakby w podziękowaniu żona przyśniła się następnej nocy i była bardzo piękna... APEL