W śnie odmawiałem różaniec Pana Jezusa („wykonanie woli Boga Ojca”), ale dyspozytorka pogotowia zerwała nas na daleki wyjazd. Teraz, gdy to przepisuję (20.09.2015 r.) kapłan, który mieszkał w seminarium z ks. J. Popiełuszką mówił, że przez sen śpiewał „Godzinki”...
Podczas „tłuczenia się karetką” przez 1.5 godziny odmawiałem narzucone sobie modlitwy, a w sercu znalazł się „Szymon Słupnik”, który czynił to całe noce z ramionami wzniesionymi do Boga. To był czas tuż po nawróceniu, które zeszło się z upadkiem Muru Berlińskiego (czerwiec 1989).
W obecnych karetkach taka modlitwa jest niemożliwa, bo tuż po ruszeniu na sygnałach kierowca automatycznie włącza „radio dla siebie”, a dodatkowo płyną rozmowy w radiostacji.
Po powrocie i przyłożeniu głowy do poduszki zerwano do młodych pań, które przeżyły wywrotkę samochodu. Już nie kładłem się i zacząłem modlitwy poranne. Zły nie cierpi ludzi modlących się i przeszkadza takim w różny sposób...często podstępnie.
Właśnie zalał mnie ciągotką (podnietą)...niewiasty spragnionej mężczyzny! Jako pokerzysta znający i wykorzystujący podczas gry telepatię...od razu wiedziałem, że ta myśl jest „wpuszczona” i zawołałem: „odejdź w Imię Ojca i Syna i Ducha Św.!” To kategoryczne zawołanie naprawdę ma moc!
W ciągu kilku minut ustąpił zamęt w głowie z towarzyszącym niepokojem i uciskiem w nadbrzuszu (ok. splotu słonecznego). Napłynęło ulga...jak po bólu uderzonego palca! Jeżeli jesteś obojętny duchowo i nie modlisz się to prawdopodobnie nie znasz tego, bo demony takim dają spokój...do pierwszej myśli o Bogu! Uderzają wówczas na takiego oseska duchowego z wielką mocą, a przypomina to szarpanie zbudzonego ze snu.
Teraz, do pogotowia przybyło trzech kawalerów walczących o wybrankę. W świecie zwierząt jest to normalne, a tutaj demon podsuwa „honor”, którego efektem są różne następstwa bójki. Prawie w złości uciekłem do domu, gdzie przywitał mnie telefon..."wysłałam po pana doktora syna...do chorej babci!" Krzyknąłem tylko: „Panie! zmiłuj się nade mną.” i długo tłumaczyłem i prosiłem, że jestem po dyżurze, dzisiaj dzień święty, a w pogotowiu są lekarze.
Podziękowałem Bogu za posiłek, błogi sen i pokój, bo dom jest namiastką raju. Zły pojawił się ponownie przed i podczas spotkania z Panem Jezusem na Mszy św. Ludzie błędnie uważają, że szatan nie ma do nich dostępu, bo się modlą i chodzą do kościoła. Jest odwrotnie i wielu przez takie ataki rezygnuje z uczestnictwa w Mszy świętej.
Mnie złościło długie wymienianie zmarłych parafian i zapowiadanie obchodów imienin biskupa z brakiem wzmianki o MB Fatimskiej (13 października)...w końcu napłynęła pokusa opuszczenia kościoła z powodu biegającego dziecka!
Ponownie zawołałem: ”w Imię Ojca i Syna i Ducha Św. odejść ode mnie, a dziecko niech wróci do rodziców”. Tak się stało, bo ustąpił atak, a dziecko usiadło przy tatusiu!
Później niepotrzebnie dyskutowałem z żoną, bo mamy wolną wolę i nie wolno na szatana zwalać naszych upadków! To jest zrozumiałe, ale ludzie nie wiedzą, że realizują „dobre” natchnienia Bestii, które przeszkadzają w odczycie woli Boga Ojca. Nawet nie przekonały ją słowa z ostatniego orędzia MB Pokoju (25 IX 92), że szatan chce zniszczyć wszystko, co święte!
Na pocieszenie wzrok zatrzymał wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego, bo na froncie tej wojny duchowej jesteśmy osamotnieni, a właśnie odmawiałem św. Agonię ze słowami Zbawiciela: „Boże mój, Boże czemuś Mnie opuścił”? APEL