W przychodni miałem bardzo ciężki dzień. Od 8 -14.30 cały czas pośpiech i sam nie wiem jak to wytrzymuję. Pacjenci wchodzili jeden przez drugiego, nikt nie dostrzegał w drugim bliźniego. To brak pokory i cierpliwości..."niech będzie, co ma być z nim, ale nie ze mną".

    Pojękiwałem tylko: "O Panie! Drogi Jezu! Potrzebuję Ciebie...pobłogosław mi"! Tak się stało, bo poczułem się dobrze i miałem siłę do dalszej pracy. Piszę to po 25 latach, a z telewizora płynie relacja matki, która 24 godziny opiekuje się "dzieckiem-rośliną" (wpadł samochodem na drzewo). Ona codziennie tak woła do Boga i ma radość, bo stan syna poprawia się...    

    Jeszcze tylko wizyta domowa i dyżur w pogotowiu, ale to już dla mnie błogi wypoczynek. Cóż dla mnie oznacza jazda karetką, odwiedzenie pacjenta w domu, a nawet wypadek, gdzie działasz błyskawicznie i pędzisz do szpitala.

    Pomyślałem, że na wizytę pojadę  własnym samochodem i odpocznę po drodze (między lasami) słuchając nagranej muzyki kościelnej oraz śpiewu i Słowa Bożego z niedzielnej Mszy św. To da mi siłę na dalszą część dnia.

    "Chrystus Wodzem, Chrystus Królem. Chrystus, Chrystus władcą nam". Pan Jezus przyjdzie do nas, a droga do Niego jest jedna: to przemiana serca. 

     Trafiłem do pacjentki z rozrusznikiem serca, która z tego powodu nie może umrzeć...musi żyć! Jej czas już minął, nie wie gdzie jest, bo ma ciężkie otępienie starcze, niemożność zaśnięcia przez kolejne dni. To wielka udręka także dla całej rodziny, która postanowiła przekazać ją do domu dla przewlekle chorych.

     Początek dyżuru bardzo spokojny, czytam dalszy ciąg Apelu Miłości (Orędzie Boskiego Serca Jezusowego) przekazany przez s. Józefę Menendez.

  Moje refleksje:

     Pan Jezus Chrystus czeka w każdej chwili dnia i nocy! Do Niego możesz zwrócić się z każdą przykrością i zawsze uzyskasz pociechę w Jego najczulszym Sercu. On nigdy nie opuszcza jak Prawdziwy Ojciec i Przyjaciel.

    Nawet największe złe czyny nie wykluczają łaski. Musisz ufać w miłosierdzie - nasz Bóg to Bóg Miłosierdzia! On czeka na nasze prośby.

    On nigdy nie wypowie ci twoich złych czynów, nie rzuci ich w twoją twarz! Kilka razy zdarzało mi się wracać  (wyrzuty sumienia) do moich złych czynów (często tych samych). Zawsze uzyskuję mocną myśl „zostaw to, już masz przebaczone”! Ludzie nie patrzą do przodu i nie chcą zaczynać nowego życia „od zaraz”.

    Z chorym ciałem biegniemy do lekarza. Dlaczego nie zwracamy się do Tego, który przydaje siły, zdrowia, który pociesza, daje schronienie, wypoczynek i szczęście! Musisz zawsze zwrócić się do Pana Jezusa, nie lękać się, nie odwracać.

    Każdego z nas pochłaniają błahostki, wciągają potrzeby rodziny, domu i wymagania świata...nie znajdujemy wolnej chwilki na zwrócenie się z miłością do Jezusa Chrystusa...na odwiedzenie Go!

     Ładnie się pisze, a było tych refleksji na program dla  ś w i ę t e g o. Wówczas dopiero przebudziłem się i nie miałem pojęcia, że stanąłem nad brzegiem oceanu duchowego...

                                                                                                                               APeeL