Dziwiłem się dlaczego Pan dał mi stary zapis (z 24.10.1991r.), ale okaże się, że  chodzi o ukazanie niezmienności przeżyć duchowych od czasu Objawienia Boga. Nagle z jasnością ujrzałem, że te dwie intencje trzeba zmiksować.

    Tamtego poranka myśl uciekła do Boga Ojca. Nagła niespodzianka, ponieważ wspólnie z żoną odmawialiśmy „Anioł Pański”: ja goliłem się, a ona malowała oczy. Wszystko zakończyłem: „Prosimy Cię Panie”.

    Tak chciałbym rozmawiać o Bogu i chwalić się, że mam Ojca, ale nie ma z kim. Napłynęła mantra: „Ja Jestem! Jestem! Jestem! Ja Jestem”! Nawet ujrzałem nas chodzących po ulicach W-wy jak "krisznowcy"  i śpiewających Bogu. Trzeba stać się niewolnikiem Ojca, który daje nam radości i smutki, ograniczenia i pragnie sprowadzenia nas na  Swoją Drogę. 

    Teraz słucham piosenki: „To, co dał nam świat...”. Łzy zalały oczy, a serce pełne smutku zawołało: „Jezu! jakże smutno bez Ciebie! Panie! wybacz każdą myśl, która odciąga od Ciebie! wybacz każdy gest, minę, ruch ręki i podniesioną głowę. Wybacz Swojemu obrońcy. Nikt nie może zabrać mi Ciebie. Nasza miłość jest wieczna, bo przekracza śmierć”.

    To tęskne wołanie przypomniało się na Mszy św. wieczornej, gdy popłynęły słowa psalmu (Ps 42): „Boga żywego pragnie dusza moja. / Boga, który jest weselem i radością moją. I będę Cię chwalił przy dźwiękach lutni, Boże mój, Boże"... 

    Wrócił tamten czas (24.101991), gdy w ciszy gabinetu lekarskiego odmawiałem modlitwy, a zawołanie: „Ty, Jesteś" wywołało ukojenie w duszy. Wówczas uniosłem dłonie i wołałem: „Panie Jezu! przyjdź tutaj i spraw, aby to miejsce stało się miejscem zbawienia wielu dusz. Przyjdź Jezu”! Tak było mi dobrze, że nie chciało się wracać do domu!

    Do tego przeżycia pasuje obecna pieśń: „Jezu w Hostii utajony daj mi serce Twoje, daj. Tyś mi jeden ulubiony, Tyś mojego serca raj. (...) Słodkie ziemskie me wygnanie, byś mi Sam Siebie dał. (...) Ty mnie w sercu zawsze miej”.

    Po zjednaniu z Chrystusem w Eucharystii słodycz zalała usta, a pokój duszę. Po wyjściu z kościoła spotkałem trzy gołąbki, a to bardzo miły znak.

    Ze starego zapisu przypomniało się jeszcze moje zaproszenie Pana Jezusa: „Panie Jezu! przyjdź do mojej rodziny, zawitaj do nas, bądź z nami. Proszę Cię, Jezu, Panie mojego serca i mojej duszy".

    Pan Jezus wówczas przybył i nie uwierzysz co uczynił! Żona zdenerwowała się, ponieważ wypiłem kilka kieliszków oryginalnej „wyborowej". Pan sprawił, że na tym skończyłem, a żona, jak nigdy...wypiła moje piwo i całkowicie odmieniła się. Rozmawialiśmy z miłością o sprawach dzieci! 

    Popatrz jak Bóg potrafi odmienić serce (w ułamku sekundy!). Nawet dzisiaj, gdy to piszę łzy zalewają oczy, ponieważ Pan wiedział, że po latach będę całkowitym abstynentem.

    Stało się to, co wówczas mówił ks. Piotrowski: „Pan Jezus przyszedł do nas, aby wyprowadzić nas z ciemności do Światła. Stary człowiek musi umrzeć. Trzeba się nawrócić i zawołać Abba - Ojcze, ponieważ w momencie chrztu stajemy się Synami Bożymi (czy znasz jego datę?)”.

    Faktycznie stary człowiek umarł, a nawrócony stał się Synem Bożym, który pragnie wołać Abba - Ojcze...                                                                                                                                                 APEL