Zrywa budzik, a moje serce jest zalane poczuciem wygnania...bliskie biednym, bezrobotnym, słabym. Zarazem widzę łaski otrzymane od Boga. Taką łaską jest wiara i Dom Boga. W ciszy czekam na Msze św. a w duszy trwa wielka powaga i pokój. Św. Hostia pęka na pół. Nie mam możliwości przekazania - naszym językiem - odczuć w moim ciele, a szczególnie w duszy!

   Wrócę tutaj wieczorem i trafię na piękny śpiew z gitarami: „Przyjdźcie i zobaczcie jak nasz Pan jest Dobry”. Popłaczę się podczas ponownej Eucharystii...

     Może kogoś zdziwić uczestnictwo w dwóch Mszach świętych, a jeżeli czyta to człowiek niewierzący, a najgorzej taki, który znalazł się tutaj przypadkowo to nawet zdziwi się moimi wynurzeniami! Ja już przeszedłem fazę wstydzenia się z określeniami o "nawiedzonym"...to jest dla mnie wielka łaska. Pana Jezusa też obrażano i w różny sposób próbowano...podsuwano "żebraków" i "ciężko chorych", ale byli natychmiast demaskowani!

     Kolega z którym traciliśmy czas na grę w pokera stwierdził autorytatywnie, że „mam fluidy”. On nie miał fluidów, ale podczas gry dokładał do puli po długim kręceniu się, bo w tym czasie do jego głowy kierowałem intensywne polecenie: ”daj!...dam!...dołożę!”.

    Nie jest niewykluczone, że do słabych kart można coś "kupić", ale lepiej mieć dobre już w ręku...zna się na tym guru Wiśniewski, który przegrał dom! Hazard i drinkerstwo to potworny nałóg z  zarywaniem nocy i traceniem pieniędzy! Jeden z proboszczów (z niedalekiej parafii) przetrwoniłł w ten sposób wszystkie ofiary wiernych. Teraz już wiesz dlaczego uczestniczę w dwóch Mszach świętych!

     Jakże niezmienne w są przeżycia związane z wiarą, bo miłość do Boga Ojca jest wieczna, nie ulega „wypaleniu” tak jak szalona miłość zakochanych, która mija po różnym czasie. Miłość do Boga jest jej odwrotnością...wszystko zaczyna się nieśmiało, a na końcu w odróżnieniu od pierwszej miłości jest to Miłość Ostatnia!!

    Oto moje wołanie z resztki zapisu (11.10.1992), które pasuje tutaj. To zawsze jest inne, bo trudno wyrazić te przeżycia.

    „Ojcze! Dzięku­ję Ci za Kościół Święty, za kapłanów, Matkę Pana Jezusa i za Eucharystię...za wszystko czym mnie obdarzasz: żonę, dom, rodzinę, śniadanie oraz za możliwość przekazania nocnego daru od pacjentki dla Twojej Świątyni". Siostra w tym czasie śpiewała pieśń o Dobrym Ojcu, który mnie kocha!

    To wyrwało z serca w kilka sekund i popłynęło wprost do Boga Ojca! Prawie zesłabłem, łzy zalewały oczy i zapragnąłem przyjęcia Eucharystii w intencji: „obdarowanych niewdzięczników”! Pozostałem w kościele z ćwiczącym chórem i nie mogłem się ukoić, a wówczas tęsknotę łagodzi odmówienie mojej modlitwy.

  Teraz, gdy to opracowuję zauważyłem połączenie tych dni, bo ja dziękuję Bogu za obdarowanie. W drodze powrotnej kupiłem piękny kwiat dla żony i ujrzałem dary Boga Ojca: piękną kuchnię, ciepło, światło...i czekającą kolację!

   Moje serce ponownie zalało pragnienie modlitwy z padnięciem na kolana, a nawet znalezienie się w Ciemnicy! Tak się stało, bo później modlity zakończyłem na kolanach...w ciemnej kuchni!

                                                                                                                                         APEL