Wczoraj było b. ciepło (27 stopni C), a teraz jest około zera! Podczas budzenia się w nocy pytałem Boga Ojca dlaczego ludzie nie mają pragnienia powrotu? 

     W drodze do kościoła na 6.30 spotkałem znajomych, którzy trwają w obłędzie udawania, bo właśnie ta wynosi śmieci, a „zagadani” stoją na rogu ulicy. Trafiłem na zamknięty kościół, a w sercu: „u drzwi Twoich stoję Panie!”...

   W czytaniach był opis życia Apostołów (komuna chrześcijańska), a dzisiaj Nikodem rozmawiał z Panem Jezusem. Od Ołtarza świętego słychać trzask łamanego Ciała Zbawiciela...z płaczem podszedłem do Eucharystii, a wiedz, że jestem twardy, ale w tej „Hostii jest Bóg Żywy”.

    Padłem na kolana w pierwszej ławce, a przez witraż moją osobę zalał strumień światła słonecznego. To częsty znak, który spotkał mnie także dzisiaj, gdy to opracowuję (niedziela 31.01.2016). Światło słoneczne, Światło Ducha Świętego...otrzymasz, a wówczas będziesz wiedział.

    ”Jezu! mój Jezu! Panie wszystkiego! Jestem Twój!...Twój Jezu!” Ból duchowy wynikający z tęsknoty miesza się wówczas ze Słodyczą Boża, a tego nie można przekazać naszym językiem. Po wyjściu z kościoła popłakałem się  i powtarzałem: „Jezu! Jezu!! jestem Twój”.

    W przychodni spotkała mnie niespodzianka, bo przyjmuję sam, a jest nawał chorych, pośpiech i do tego od 15.00 mam dyżur w pogotowiu (od 15.00). Wytrwałem z pomocą Pana Jezusa, a wiedz, że w popełnieniu błędu nie możesz usprawiedliwić się pośpiechem.

    To ładnie brzmi, ale odmawiając komuś też możesz trafić do więzienia. Każdy lekarz rodzinny wie o czym piszę, ale garstka ich korzysta z pomocy Boga i ochrony św. Michała Archanioła.

    Na początek dyżuru jechaliśmy do szpitala z urazem nogi, a ja ten czas wykorzystałem na odmówienie koronki do Miłosierdzia Bożego oraz rozpocząłem moją modlitwę w intencji „garstki Pana”, a właściwie ”resztki”. Później napłynie obraz narodu wybranego, a w telewizji pokażą relację z Oświęcimia, bo wypada rocznica holocaustu.

    W moim sercu pojawił się naród wybrany, oświecony łaską i zalany cudami...w końcu nie uwierzyli, że Jezus to „Ten, Który Zbawia”, bo to syn cieśli z Nazaretu. Nie pasował im do ludzkiego myślenia oraz pewnej ich przewrotności. Dzisiaj poszczę: bułki + mleko, a ponowny wyjazd był podobny i pomógł mi w odmówieniu moich modlitw...już 22.00!

   „Tatusiu Najświętszy wszystko jest Twoje, także ja należę do Ciebie, nic nie mam tutaj swojego...oprócz wolnej woli! Przyjmij ten dzień mojego życia, bo wiem jakie cierpienie sprawia Ci trwające odwrócenie narodu żydowskiego od Pana Jezusa, Twego Syna. Nie widzą cudów, zostało zabrane im Światło i padło na wziętych z rogów ulic...w tym też na mnie, tak jak dzisiaj w naszym kościele”.

     W TV Niepokalanów (zły obraz, bo mają mały zasięg) pokazano zakonników oraz posłanych (misjonarzy), pielgrzymów i wiernych na wózkach.

   Kończy się dzień, a ja zostaję zadziwiony słowami Pana Jezusa po zmartwychwstaniu (na Górze Tabor), które padły po otwarciu tomu 7 „Poematu Boga-Człowieka”: Wielu was i mało. Gdzie są inni? (...) Dlaczego więc jest was zaledwie pięćset osób (...)”.

   Podziękowałem za ten dzień i przeprosiłem za wszystko.                                         APEL