W nocy dyskutowałem na forum Newsweek’a pod wywiadem z kapłanem („Przecież mogłeś mieć dziewczynę”), który porzucił sutannę widząc grzeszność namaszczonych sług Pana.

W komentarzu napisałem...

     <<Szkoda, że ten kapłan dał się zwieść Szatanowi, który znał jego wartość (...) a on sam nie potrafił tego zauważyć. Mogła być też sytuacja, że Bóg kierował go w miejsca, gdzie sieje się zgorszenie.

       Nie widział też kuszenia, bo nie wiedział jak działa Bestia. Został namówiony do zrzucenia sutanny nie dlatego, że pomylił powołanie, ale dlatego, że czuł się zgorszony! Niech przez chwilkę policzy ilu mógł zbawić?

     Nigdy nie uzyska pokoju w duszy i nic go już nie zadowoli na ziemi. Porzucił łaskę bycia cudotwórcą, bo jego ręce i modlitwy przemieniały chleb w Ciało Pana Jezusa. Piszę to jako wiedzący (lekarz z łaską wiary: mistyka Eucharystyczna).

      Zdradzić Boga Ojca dlatego, że inni są niewierni? Od kogo to? A sprawa nie kończy się, bo teraz trafił na łamy Waszego pisma i w ten sposób odpycha od Boga ludzi normalnych (niewierzących) i budzi zwątpienie w chwiejnych lub letnich katolikach, a to straszna broń Szatana: zwątpienie, zniechęcenie i odwrócenie się od Boga. >>

    Rano, tuż po przebudzeniu o 6.05 wiedziałem, że jest to zaproszenie na pierwszą Mszę św. Padłem w ławkę kościelną, „Anioł Pański” i zawołałem „Pod Twą obronę Ojcze na niebie”...pomyślałem, że nie ma litanii do Najświętszego Serca Boga Ojca. Popłakałem się...”och! Ojcze! serce mi pęknie!”    

    Taki tęskny kontakt nie może trwać dłużej niż ułamek sekundy, bo my jesteśmy bardzo słabi w ciele fizycznym. Wówczas dusza stęskniona Stwórcy może w przenośni „rozerwać nam serce”. To cierpienie jest tym większe, gdy jest niespodziewane.

     Wzrok zatrzymała pani, która przybywa tutaj od dawna na codzienną Mszę św. a zapraszałem w tym mieście i czynię to nadal prawie każdego. Efekt marny, ale tak już jest w służbie Bożej.

    Teraz zdziwiony słuchałem Słowa o „mocnych” tego świata, a właśnie opracowywałem taką intencję, ale  najważniejsza była Ewangelia, ponieważ większość dobrych ludzi nie martwi się o swoje dusze.

   Ciało Zbawiciela po przyjęciu zamieniło się w woalkę unoszącą się w ustach zalanych słodyczą, a w sercu poczułem pokój. To odbyło się ze zgrzytem, bo kapłan, który ubliżył mi przed kilkoma dniami szeptał coś do siebie, a ja poczułem złą energią...aż  zawołałem po przeżegnaniu się: „w imię Ojca i Syna i Ducha św. idź precz szatanie”. To zawołanie nie odnosiło się do kapłana, ale do ataku samego demona...

    Zobaczymy co z tego wyniknie, bo niespodziewany atak, który zaczął się w sposób jawny i to w Wielkim Poście będzie trwał. Większość normalnie wierzących...w tym kapłanów nie ma pojęcia o śmiertelnym boju, który toczy się w sposób niewidzialny. Dla ludzi normalnych (niewierzących) to głupstwa, a dla psychiatrów ciężka psychoza.

    Nigdy nie postawiliby tej diagnozy wobec jawnego wroga wiary (Janusza Palikota lub Joanny Senyszyn), bo sami nie wierzą w Boga, a to wyklucza istnienie demonów...dlatego dokonano na mnie zabójstwa duchowego, a opętanych leczą tabletkami lub elektrowstrząsami! Jako biegli sądowi uznają, że opętany jest zdowy psychicznie i taki otrzymuje karę więzienia.    

    Tak się stało, że w tej intencji modlitwa popłynie w piątek rano...w drodze na Mszę św. z późniejszą drogą krzyżową za osoby konsekrowane. Podczas zawołań wolno płynęły słowa „Zdrowaś Maryjo”, a to był prawie krzyk serca do Nieba...w szumie ulicy i przejeżdżających samochodów.

     Na tablicy kościelnej wzrok zatrzymała przebite stopy Pana Jezusa, a w ręku miałem krzyżyk w którym to miejsce odpadło...Pan Jezus jakby mówił, że ”modlitwami zmniejszasz Moje cierpienie, które trwa" ("wyjmujesz Mi gwoździe ze stóp”). Przywitała mnie pieśń: „Krzyżu Chrystusa"...

   Moje poświecenie życia dla dzieła zbawienia nie jest dosłowne, ale polega na codziennej Mszy św. i modlitwach z dawaniem świadectwa wiary. Dzisiaj ujrzałem zawołanie przez Boga z oderwaniem od wykonywania zawodu rybaka przez Piotra, poborcy podatkowego przez Mateusza i mnie jako lekarza! 

                                                                                                                         APEL                                           

    W dyskusji napadnięto na mnie i musiałem odpowiadać...

~APEL do Gratius, który chce się leczyć tylko u lekarzy uznających, że jesteśmy tylko jednością psycho-fizyczną...bez duchowej (zwierzęta na dwóch nogach jako wynik ewolucji). Jeżeli miałbyś łaskę wiary i jakieś kłopoty to szukałbyś takiego jak ja.

     Sąsiadka umierała w  moim gabinecie: klinicznie miała cechy  ostrego zawału serca. Gdybym to zasugerował mogłaby umrzeć. Napisałem to, co napłynęło: ostry zator tętnicy płucnej! Kobieta 45 lat, bez żylaków (później znaleziono zakrzep w łydce). Od razu musiano podać leki p. krzepliwe i żyje już 10 lat. Ja nie pracowałem na oddziale, gdzie to się zdarza, ale w rejonie jako dr Bylejaki (internista-reumatolog)...

~APEL do ###, który obraża naszego wspólnego Boga Ojca i zarzuca, że rodzą się chore dzieci.

< rodzą się za sprawą Twojego boga dzieci z zespołem downa, z wodogłowiem...ale również kalekie fizycznie i na rozumie...rodzą się również z oboma narządami płciowymi oraz przeróżnymi kombinacjami.

     To ateizm głupkowaty, który pachnie matką Joanną od demonów oraz b. posłem Jasiem! W jego języku muszę napisać, że nie zauważył swojego kalectwa najgorszego z możliwych, a jest to kalectwo duchowe, bo choroby dzielimy na: duchowe, psychiczne i fizyczne.

    Ludzie przeważnie życzą sobie zdrowa, a to oznacza sprawność psycho-fizycznę, a całkowicie  zapominają o nieśmiertelnej duszy. Tym różnimy się od małp...dyskusja tutaj nic nie da, bo posiadanie duszy nie zależy od poglądów. Dziwi mnie fakt, że większość...w tym ludzie mądrzy chcą żyć tylko 100 lat!