Z długiego i głębokiego snu wyrwało mnie spotkanie z tow. Putinem. Sny o typie eksterioryzacji są przykre, bo towarzyszy im prapizm, a to dodatkowa przykrość w mojej duchowości. Po zerwaniu się moje serce zalała miłość do Boga i przypomniało się wczorajsze czytanie (Mk 12, 28-34): „Będziesz miłował Pana Boga swego, całym swoim sercem, całą swoja duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”.

      Popłakałem się i zawołałem słowami z pieśni: „jeszcze raz mi przebacz”! Przykro mi, bo w Warszawie żałowałem wrzucić do skarbony kościelnej 8 zł, a Pan sprawił, że zatrzymali się znajomi i za darmo przywieźli mnie do domu! Dodatkowo, dzięki tej „okazji” zdążyłem na drogę krzyżową. W tym wstydzie „Prawdziwe Życie w Bogu” (t 1 str. 348) otworzyło się na słowach zapisanych przez Vassulę Ryden:

    „/../ bądź we Mnie, a Ja w tobie /../ powiększ swoją miłość do Mnie, w ten sposób uzdrowisz dusze /../ Napełnij Mnie radością i kochaj Mnie”. Tutaj chodzi o dusze czyśćcowe, które same z siebie nie mogą się uwolnić i czekają na nasze modlitwy oraz cierpienia zastępcze.

     W kościele stanąłem pod figurą Ukrzyżowanego i zapytałem: „Panie! co z Tobą zrobili? To także przeze mnie...nadal jesteś krzyżowany”! To prawda, bo właśnie prorok mówi od Boga, że: „Miłość wasza podobna jest do /../ rosy, która prędko znika”. Oz 6,1-6

    Pan Jezus wspomniał o fałszywie modlących się i celnikach, a ja ponownie wołałem: „Wybacz mi Ojcze, jeszcze raz mi wybacz”. Łzy zalały oczy podczas Eucharystii z pieśnią: „wielbię Ciebie w każdym momencie”, a ja wyznałem, że kocham Pana Jezusa i nie  potrzebuję niczego więcej.

    Zacząłem pracę, a z kasety płynęła piosneczka: „Serca dwa”, a  moja myśl uciekła do Matki Zbawiciela, bo dzisiaj jest dzień kultu Jej Najśw. Serca.

    Podczas czytania listu lekarki, której nagle zmarł mąż (pozostała 9-letnia córeczka) pojawiło się pragnienie modlitwy...za zjednanych w cierpieniach, połączonych cierpieniami, współcierpiących, a blisko tego jest współczucie i miłość miłosierna.

    Pocałowałem Twarz Jezusa z Całunu, a Pan powiedział do mnie: „Ja Jestem Jezusem, twoim Zbawicielem. Będziemy cierpieć razem i wspólnie walczyć” („Prawdziwe Życie w Bogu” t. I zapis z 22 III 1987 str. 182-183).

    Podczas czytania opisu Męki Zbawiciela z otarciem św. Oblicza przez Weronkę łzy same płynęły po twarzy, a ja należę do twardych i odpornych. Na ten moment do pogotowia kobieta przywiozła męża z zawałem serca. Z trudem dostarczyliśmy go do szpitala, gdzie przybyli z córką.

    Teraz przybyła matka z dzieciątkiem, które miała zakażony uraz ręki...znowu musiałem jechać do szpitala. Wezwano nas też do wiejskiej chatki, gdzie dziadek jest obsługiwany przez babcię i w swoim zniedołężnieniu marudzi, bo nie widzi otrzymanej łaski.

    Nad jego łóżkiem wisiały dwa piękne obrazy Matki Pana i Pana Jezusa z Najśw. Sercami. Wymieniliśmy cewnik i trafiłem do złamania u młodego mężczyzny, którego synek rozpaczał, że tata nie wróci.

    W nocy zerwano do męża, który przywiózł żonę z ciężką kolką wątrobową, a na  wyjeździe do odległej wioski...znowu stwierdziłem zawał serca i transportowaliśmy chorego do szpitala. Podczas odmawiania „św. Agonii” przejeżdżaliśmy obok mojego krzyża z palącą się lampką.

    Tak razem z Panem Jezusem walczyliśmy z cierpieniami ludzkimi, a rano kupiłem żonie obwarzanki, bo nie wypadało wracać do domu z pustą ręką...                                                                                                                                                                                     APEL