Tuż po przebudzeniu poprosiłem Pana Jezusa, abym w tym tygodniu nie marnował czasu i modlił się w wolnych chwilach. Przecież wykonując różne czynności można wołać do Boga!
Na dobry początek odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Taka też jest miła Bogu, ale ja muszę być zaproszony i wołać w uniesieniu duchowym. Nie wiedziałem, że dzisiaj Pan Jezus nagle zaleje mnie szczególną łaską. To także łaska dla Ciebie, bo trudno znaleźć opis żywego kontaktu z Bogiem.
Na razie czas schodzi na kupnie nowej „Frani”, ponieważ mamy wąską łazienkę, a przez to większy „salon”. Najgorsze jest to, że wrogowie mojej ojczyzny zaprzestali jej produkcji. Kupiliśmy ostatni krzyk mody...„Lusię”. To bardzo ładna plastikowa jednorazówka, która może stać w łazience jako ozdoba.
Nie mogłem dojść jednego: dlaczego pralka stoi krzywo? Po wyjściu żony przewróciłem „Lusię” i okazało się, że nie ma jednej nogi. Dobrze, że dali...po wykręceniu z innego egzemplarza. Zobacz ile stresu ma człowiek w XXI wieku...tak chwalonym przez racjonalistów-sceptyków.
Po wyjściu na wieczorną Mszę św. odmawiałem „Ojcze nasz” ważąc każde słowo...”Który Jesteś w niebie”...”przyjdź Królestwo Twoje”...”chleba naszego”...”powszedniego”. Nagle zostałem uniesiony w duszy. Popłakałem się, bo to niespodziewana łaska Boga Ojca.
W tym stanie napłynęło wielkie pragnienie odejścia z tego świata i zjednania z Panem Jezusem. To może wyrazić obrazek świętego - u stóp krzyża Pana Jezusa - wpatrzonego w Niebo. W tej nagłej przemianie nie było żadnego mojego udziału. To jakby zawołanie mojej duszy, a właściwie cząstki Bożej przez Samego Stwórcę.
To wielka łaska, której nie miałem dotychczas w tak jasnej postaci i w tak wielkiej mocy. Po Komunii św. pojawiają się pragnienia powrotu do Nieba („śmierci”), ale teraz to stało się przed przyjęciem Ciała Pana Jezusa.
W takim uniesieniu do Boga mogą pokroić moje ciało. Ja myślę, że podczas męczeństwa Pan Bóg odrywa nasze dusze od ciała, bo nigdy nie zdarzyło się, aby męczennik wyparł się wiary. W życie takich jak ja śmierć jest wkalkulowana. Jerzy Urban określił to: „pchaniem się na śmierć”.
Dzisiaj Pan Jezus ożywił młodzieńca niesionego w orszaku żałobnym. W relacji Marii Valtorty podczas tego zdarzenia zapłakał, ponieważ zobaczył Swoją Matkę. Podczas podchodzenia do Komunii św. śpiewaliśmy „Jezu w Hostii utajony daj mi serce Swoje daj, Tyś mi jeden ulubiony, Tyś mojego serca raj”.
W takim stanie nie obchodzi mnie ten świat. Stałem się bliski śmierci i całkowicie oddalony od zesłania. Padłem na kolana z pragnieniem pozostania w świątyni, którą zamykają, a na zewnątrz głośno gadali parafianie.
Trafiłem na wygodny fotel w lodziarni, która jest naprzeciwko kościoła. Tak dobrze tutaj, bo z oddali „patrzy” Pan Jezus po św. Poniżeniu. Wiatr szeleści w liściach drzew, trzepoczą flagi, a to miesza się z gwarem ulicznym i kłanianiem się znajomych.
To zarazem wielkie cierpienie duszy pragnącej bycia sam na Sam z Panem Jezusem. Wołałem tylko: „Jezu! daj mi Serce Swoje, daj. Panie mojej wieczności! Słodki Zbawicielu! Przychodzisz tak niespodziewanie i zaskakujesz Swoimi łaskami, a ta jest największa”.
Modlitwa jest wielkim darem Boga, bo koi duszę stęsknioną powrotu do Nieba: „O! Jezu ! Miłości moja, bądź uwielbiony i zmiłuj się nad pragnącymi zjednania z Tobą poprzez śmierć. Matko Miłosierdzia módl się nad nami. Ojcze przyjmij cierpienia Pana Jezusa, zmiłuj się nad nami”.
Nie miałem gdzie się podziać, bo w domu modlitwa jest niemożliwa, a pod figurą Matki Bożej przy bloku stała grupa niewiast. Trafiłem na boisko, gdzie młodzież grała w piłkę i przekleństwa mieszała z zawołaniem Jezu! Nie reagowałem, bo to nie ten czas. Nie byłem zdolny do niczego...zesłabłem w ciele i wcześniej poszedłem spać. APEL