Ta intencja modlitewna zaczęła się wczoraj rano, gdy przed Komunią świętą siostra organistka zaśpiewała pieśń „Jezu w Hostii utajony, na kolanach wielbię Cię”, a łzy zalały oczy, bo taki właśnie był stan mojego serca.

    To są błyski Miłości Bożej, których nie można przekazać, ale tak samo jest między dziećmi Boga. Podobna miłość napłynie do mnie za dwa dni od żony, która będzie w kościele i tuż przed Eucharystią o 6.47 wyśle do mojego serca dwa razy sygnały, który można przedstawić na rysunku jako strzałki przeszywające moje serce. Potrafię do odebrać, a w tym czasie byłem w miejscu odległym od niej (30 km)...chodziłem po korytarzu szpitalnym. Później potwierdziła ten fakt.          

     Jak nigdy pierwszy podszedłem do kapłana czekającego z Panem Jezusem i padłem na kolana żegnając się. To wg kolegi lekarza „aktorstwo”, ponieważ przeważał w nim mój obraz karciara i pijaka. Przykre jest to, że tak samo uważa nasz kapłan. Nie widzi mojego uwielbienia Pana Jezusa „ukrytego” dla ludzkości i dla niego, bo gdyby miał wiarę jak ziarnko gorczycy to nie przeszłyby przez jego usta takie słowa!

   Dobrze, że tak uczyniłem, bo nikt z rodziny, która zamawiała Mszę św. nie przystąpił do Eucharystii, a Ciało Pana Jezusa delikatnie pękło i wyprostowało się z  zamienieniem w „mannę z nieba”. To znak, że czeka mnie wysiłek, bo planowałem opracowywanie i edytowanie zapisów.

   Wróciłem na nabożeństwo wieczorne z nauką o 17.00 i cały czas modliłem się w intencji tego dnia. Po ponownej Eucharystii pokój zalał serce i wracałem w uniesieniu do domu. Siostra prowadząca katechezę przekazała mi książeczkę z moim świadectwem wiary.

    Na dzisiejszej Mszy św. byłem normalny, a nawet miałem napady senności z drzemkami. Podczas konsekracji wzrok zatrzymał kielich trzymany w dłoni kapłana...oczy zalały łzy, a wstrząs przepłynął przez moje ciało. To ułamek sekundy, ale ja wiem, że Pan daje mi łaskę takiego przeżycia jeszcze wczorajszego dnia.

    Po Eucharystii wyszedłem na zewnątrz i klęczałem przed kaplicą, a łzy kapały na ziemię. Chwyciłem twarz w dłonie podczas wstrząsającej pieśni o Marii Magdalenie, a szczególnie  powtarzanego refrenu: ”wiec podaruj, podaruj mi Panie, tylko jedno, tylko Twoje przebaczenie”.

   ”Boże mój! Ojcze! Jak to wszystko jest ułożone i niespodziewane!" Bóg przychodzi do nas kiedy chce i jak chce. ”Och! Panie mój!"...

   Piszę to w środku nocy, a do serca napływa pieśń „Jezusa ukrytego mam w Sakramencie czcić (...) ...Tyś mi Jeden ulubiony, Tyś mojego serca raj”...

   Dla kontrastu w ręku mam moje pismo do „Faktów i mitów” nr 48 (508) z 27 XI-3 XII 2009 r. w którym był art. „Świńska sprawa” Anny Tarczyńskiej, gdzie były bluźniercze słowa dotyczące Eucharystii, która jest „wypiekiem z mąki i wody” oraz „opłatkiem wkładanym do otworu gębowego” w czasie „żywienia zbiorowego”.

   W piśmie wskazałem na mój ból, a także na ból Najświętszego Serca Pana Jezusa. Proszę przeczytać, co czyni w mojej duszy Najświętszy Sakrament. To Cud Ostatni i innego już nie będzie. Eucharystia sprawia moje uświęcenie...  

                                                                                                                                        APEL