W nocy czytałem wizję M. Valtorty o uzdrowieniu teściowej Piotra, która z opisu była złośliwą kłótnicą. Pan chciał tam odpocząć i po prośbie Piotra łaskawie zezwoliła na uzdrowienie, bo "nie chciała umrzeć".

    Swojego zięcia uważała za lenia, który udaje świętego, a jej córkę muszą żywić krewni. Mówiła: „prorokiem czy kapłanem nigdy nie zostaniesz. Jesteś nieukiem i grzesznikiem, do niczego niezdatnym".

    Pan Jezus wszedł do niej ze słowami „Pokój z tobą". Na powitanie nie odpowiedziała. Pan powiedział, że nie umrze, a po wzięciu ją za rękę zawołał: „Bądź uzdrowiona, chcę tego! Wstań!”

- „O! Boże ojców! Ależ ja już nic nie czuję! Jestem zdrowa! Chodźcie! Chodźcie!”*

    Nie podziękowała za uzdrowienie i uczyniła to dopiero po napomnieniu przez Piotra. Jezus wyjaśnił mu, że: „To nie pierwszy raz ani ostatni, kiedy nie otrzymam zaraz podziękowania”. W Nazarecie - mimo uzdrowienia mamy Sary - został przegoniony. Nawet skrzyczano dziewczynkę, że z Nim rozmawiała!

    Na Mszy św. - jakby dla kontrastu - kobieta kananejska padła na kolana przed Jezusem i prosiła: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. /../ Panie, dopomóż mi"”.

   Wtedy Jezus jej odpowiedział: "O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz". Od tej chwili jej córka została uzdrowiona. Mt 15, 21-28

    Bóg tak interweniuje w życiu każdego z nas, a przez to bada naszą cierpliwość, ufność i wdzięczność. Przecież sam prosiłem, aby rozciągnął Swoje Ręce nad moją sprawą (krzywdą zawodową).        

    Nasza nędza jest pokazana na prowadzeniu narodu wybranego, który buntował się, a do dnia dzisiejszego trwa w odwróceniu od Zbawiciela.

    Po wszystkim Pan Jezus wskazał na Swoje Najświętsze Serce (wzrok zatrzymał obrazek), a w ręku znalazł się różaniec z krzyżykiem. Ja wiedziałem, że to była ewidentna prośba o modlitewne podziękowanie Bogu Ojcu, ale postanowiłem uczynić to „później”.

    Ile jest w nas nachalności, gdy prosimy, błagamy, a wręcz wymuszamy pomoc! Zrobiło mi się nijako, bo otrzymałem to o co prosiłem, a Panu Jezusowi sprawiłem przykrość moją niewdzięcznością.

   Następnego dnia w podziękowaniu poszedłem dodatkowo na Mszę św. poranną, bo ludzka niewdzięczność jest porażająca. Na ten moment kapłan mówił o tych, którzy wierzą w pomoc Boga, a siostra śpiewa o Bogu moim obrońcy.

    Pasują tutaj słowa Ps 34: „Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał i wyzwolił od wszelkiej trwogi. /../Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry,  szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę”...

    Jakby w odpowiedzi na końcu tej intencji otrzymałem błogosławieństwo krzyżem z Częstochowy...                                      

                                                                                 APEL

 * Maria Valtorta "Poemat Boga-Człowieka" ks.2 cz. 1 "Uzdrowienie teściowej Piotra"