Po przebudzeniu serce zalał smutek spowodowany wczorajszym upadkiem...smutek niezadowolenia z siebie, bo szatan przewrócił mnie bez żadnego wysiłku. Przykro jest dziecku, które nagle zraniło się...

    Nie wiem jak podejść do zdarzenia, które zapowiadał sen, bo z drugiej strony cierpienie ułożyło się w intencję. Spełniło się też pragnienie napisania do abp Stanisława Dziwisza (przeciwnika obwołania Chrystusa Królem Polski).

    Zły jest niezmordowany i teraz napuszcza mnie na kolegę, który wczoraj zbył mnie...mam napisać skargę. W odpowiedzi odmówiłem „Anioł Pański”, „Pod Twoją obronę” i zacząłem śpiewać „Serdeczna Matko opiekunko ludzi, niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi”.

    Później na Onet.pl trafiłem na art. „Zdradziłam. Nie wiem, co mam dalej robić”. Dziewczyna jest zrozpaczona, bo ma wyrzuty sumienia, a psycholog jej "radzi". Napisałem o potrzebie przystąpienia do Sakramentu Pojednania, ale nie dali wpisu, bo ważniejsze są żarty forumowiczów niż padnięcie na kolana.  

    Każdy zna swoje wady i tylko garstka je akceptuje. Ja nie chcę gadać i żartować, robić zamieszania i być męczliwym. Nie trzeba innym zawracać głowy, bo każdy ma swoje problemy. Nawet przypomniała się wczorajsza modlitwa za zszokowanych, a z plakatu patrzyły na mnie wielkie oczy (symbol przestraszenia) surykatki.

    W kościele kapłan zaczął nabożeństwo od śpiewu: „Serdeczna Matko”, a ja zawołałem: „Matko! Ty znasz moje serce i wiesz jak cierpi człowiek, który wszystko widzi od Boga”. Zobaczyłem kapłana w konfesjonale, ale nie chciałem iść do spowiedzi, bo będę gadał o swojej "krzywdzie" i przez to spowiedź będzie powodem do grzechu!

    Podczas czytań trwały rozproszenia, a w sercu zagościła złość demona...do kapłanów i ich słabości. Ja mam łaskę wiary i wiem o swojej nędzy. Wyobraź sobie teraz rozterki kapłana z małą wiarą i jego złość na nas, bo trzeba śpiewać i odprawiać nabożeństwo dla kilku obserwatorów.

    Zły podsuwał sprawy "wagi państwowej" (demolka Polski, kliki w sądach, itd.) oraz "problemy lokalne", bo na czas wyborów powstaje z popiołów Tfu-r: Forum Prawicy Samorządowej w którym kolesie będą walczyć z "kolesiostwem".

    Pomyślałem też o Forum Prawicy Katolickiej. Zapisuję to dla dokumentacji tego, co szatan wyprawia w głowach wiernych na spotkaniu z Panem Jezusem! Zajrzyj od czasu do czasu do swojej głowy i sprawdź jak pracuje ten superkomputer... 

    Napłynęła bliskość Matki Bożej, która jest z nami w dniach słabości...”gdy nieprzyjaciel siecze każdy się do Niej uciecze”. Po Eucharystii ustąpiły kuszenia, napłynął pokój, a ciało zapragnęło snu (zesłabłem). To typowe po ataku szkodników, złych duchów podsuwających pozory "dobra".

    Wróciłem na Mszę św. wieczorną na ręce Matki Bożej. Cóż zyskałbym przez godzinę w domu. Sam zobaczysz jak różnią się dwa takie same nabożeństwa! Jeżeli myślisz, że spotkanie z Panem Jezusem dotyczy tylko „bycia w kościele”, „podejścia do Komunii św.” lub doznań estetycznych to mylisz się. To spotkanie jest uniesieniem mojej duszy do Nieba!

    Po wyjściu z domu moje serce zalało poczucie całkowitej obcości w stosunku do tego miejsca. Normalnie kocham ten blok i mój święty kącik w mieszkaniu, a teraz zostałem oderwany od posiadania, a także od wszelkiego przywiązania.

    Tego nie możesz sam dokonać...chyba, że w zniechęceniu do życia, chorobie (depresji) lub załamaniu psychicznym. We mnie nie ma nic takiego. Nawet mam radość z tej łaski!! Mój wzrok zatrzymał widok nieba z chmurami, prześwitami promieni, a serce zalała bliskość Boga i Jego mocy.

    Komunia święta odwróciła się i ułożyła w postaci łodzi. Bardzo lubię ten znak, bo Pan mówi: "nie bój się, płyniemy razem". Wprost poczułem przy sobie św. Piotra: nie idą na darmo moje świadectwa wiary i narażanie się podczas bronienia świętości...

    Ciało fizyczne zesłabło i wracałem wolno podziwiając piękno nieba z półksiężycem, a dusza śpiewała powtarzając: „wszystko czynię dla Twej chwały na wieczny czas”. Nade mną przeleciały dwa klucze małych ptaszków w ilości kilkuset w każdym ("powrót do ojczyzny").

    W ręku znalazła się „Gazeta warszawska", ale wybrałem czytanie zapisów wizji Marii Valtorty, bo wciągnęło mnie to „chodzenie za Panem Jezusem”. Właśnie trafiłem na scenę w której wybuchowy Piotr chciał zareagować na obrażenie Andrzeja przez - zdradzającego już cechy opętania - Judasza. 

    Piotr opanował się, bo przypomniał sobie słowa Pana Jezusa o potrzebie panowania nad sobą i przyjmowania wyrzeczeń (ofiar), które "nigdy nie pozostają bez odpowiedzi, nawet jeśli się zdaje, że są nieprzydatne i nigdy nie są bez nagrody". Piotr całą złość wyładował na łamaniu i niesieniu gałęzi potrzebnych do pieczenia baranka.

    Pan Jezus przytulił go później, a on pocałował rękę Zbawiciela i popłakał się...razem ze mną, bo wczoraj byłem podobny do niego. Nawet teraz, gdy piszę łzy płyną po twarzy. Zobacz jak Pan Jezus odmienia serca bolejących z powodu upadku...    

                                                                                                                                    APEL