Św. Józefa

    Życie z takim jak ja nie jest łatwe. Nic nie planuję, bo naprawdę nie wiem jaki będzie przebieg dnia, a to sprawia różne kłopoty.  Zapomniałem, że dzisiaj jest święto Opiekuna Pana Jezusa, a także mojej rodziny.

    W tej sytuacji nie byłem przygotowany na atak złego. Nastawiłem się na wyjazd, ale żonę złapała migrena. Idziemy na Mszę św., a wokół bylejakość. Właśnie rozwalają jezdnię, bo zapchała się studzienka.

    Pragnę ciszy, a za mną babcia głośno odmawia modlitwy...także po rozpoczęciu nabożeństwa. Uciekłem na koniec kościoła, a tam zły wpuścił w serce krzywdzicieli, a dodatkowo z trzaskiem drzwi kościoła wpadła „wierząca”. Przypomniał się „nawrócony” oficer polityczny z mojej jednostki wojskowej, który czynił podobnie...

    Przeszły czytania i  nic nie zmieniła Komunia św. bo Pan Jezus nie lubi łączyć się z duszą w złości, a nawet w nienawiści. Planuję wyjść po nabożeństwie, bo zamiast wołań do św. Józefa będzie modlitwa do 7-u Boleści Matki Bożej.

    Przetrwałem napór złego na kolanach, a łzy zalały oczy podczas litanii: „Św. Józefie patronie nasz...módl się za nami”. W ciągu 10 minut z człowieka cielesnego i buntownika stałem się uduchowiony. W ustach pojawiła się słodycz, pokój zalał serce i minęła złość na cały świat.

    Co sprawiło moją przemianę? Czy techniki medytacji?...trwanie na modlitwie z powtarzaniem mantr?...a może dał to masaż relaksujący z użyciem pachnideł?...dobra wróżka lub jakiś guru?

    Jaki zabieg ziemski może sprawić pokój w sercu, słodycz Bożą w duszy oraz sytość ciała po 34 godzinach postu? Na ziemi nie ma takiego. Sprawiło to przybycie św. Józefa, który jest postrachem duchów piekielnych. Nie mogłem sam sobie poradzić z atakiem demona.

    Nikt nie zrozumie moich cierpień, bo w tym momencie nie mam ciała i pragnę jednego: trwania w ciszy i milczeniu z Panem Jezusem, św. Józefem oraz Matką Zbawiciela. To  ś w i ę t y  czas. Nie potrzebuję śniadania, bo byłem na Uczcie Niebieskiej.

     Wierzysz lub nie, ale to świadectwo nie jest dla ludzi "normalnych". Takie doznania są obce ludziom bez szczególnej łaski (zwykła wiara nie wystarczy). Sceptyk-racjonalista ośmieszy te  „dziwactwa”, a psychiatra stwierdzi "brak krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć"...

   Ciało padło po śniadaniu i kilka godzin dochodziłem do siebie.

    W podziękowaniu za opiekę nad rodziną i nade mną poszedłem na ponowną Mszę św. która skończyła się pieśnią o tych, których patronem jest  św. Opiekun Pana Jezusa. Taki nie zginie i niczego się nie boi, bo „św. Józef przy nim stoi”...

                                                                                                             APEL