Apostołów Piotra i Pawła

    Tuż po przebudzeniu napłynęły wyrzuty sumienia i z twarzą w dłoniach pojękiwałem „Boże! Ojcze! „Włącz transmisję Mszy św.”. Tak uczyniłem i trafiłem na wspomnienie św. Pawła i św. Piotra.

    Od kilku dni „patrzyli” z okładki „Niedzieli”, a teraz po wyjściu na pierwsze nabożeństwo napłynęła ich bliskość. Moje serce chwycił ból aż łzy zalały, bo zeszli z tego świata śmiercią męczeńską. 

    Zacząłem koronkę do miłosierdzia, ale rozpraszali spotykani ludzie. W niesmaku wszedłem do kościoła, a z drugiego końca spojrzał Jezus Miłosierny. To prośba Pana o całkowite odmienienie mojego serca, bo w otrzymanym cierpieniu mam wzrosnąć, a ja za o. Rydzykiem chciałbym krzyczeć, że trwa totalitaryzm, a nawet żartowanie z Polaków

    Piotr zostaje cudownie uwolniony z więzienia, a moje serce zalało poczucie mocy Bożej. My wierzymy we własne siły, a przecież Bóg może wszystko. Potwierdza to Ps. 34(33) „Od wszelkie trwogi Pan Bóg mnie wyzwolił /../ szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał /../ i uwolnił od wszelkiego ucisku. /../ szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę”.

    W Ew Mt 16, 13-19 św. Piotr odpowiada Panu Jezusowi, że: <<Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego>>. Na te słowa moje ciało doznało wstrząsu, a w oczach zakręciły się łzy prawdy, a u mnie to test prawdy.

    Ja wiem, że w Królestwie Niebieskim wszystko wiedzą o mnie i szkoda czasu na bronienie siebie, bo Bóg wymaga obrony:

o. Rydzyk nazwany „przestępcą” - nota dyplomatyczna

obrażony prezydent Bronisław Komorowski - wkracza ABW

obrażony Janusz Kaczmarek - sprawa sądowa i badanie psychiatryczne oskarżonego Jarosława Kaczyńskiego

znieważanie i szydzenie z Boga Objawionego - cisza!

    Wychodzę z kościoła i wracam z Ciałem Zbawiciela śpiewając: „Pan jest mocą swojego ludu, w Nim moja siła, nie jestem sam”. Ja wiem o tym, że nie jestem sam, bo Pan Jezus teraz jest we mnie. To „My”. Nawet teraz, gdy to piszę łzy płyną po twarzy. „Panie Jezu! bądź ze mną, prowadź i daj moc przebaczania”.

    Wróciłem na nabożeństwo czerwcowe i razem z żoną niosłem chorągiew z o. Kolbe. Wielka powaga zalała serce. Tylko nie mów mi, że to obrzędowość, ludowość, a nawet pogaństwo. Przypomniała się procesja sprzed dwóch dni, gdy z sercem zalanym miłością niosłem chorągiew ze św. Pawłem i św. Piotrem. Wówczas czułem bliskość o. Kolbe, ks. J. Popiełuszki, matki Teresy z Kalkuty, św. Rocha, o. Pio.

   To zjednanie tego i tamtego świata. Przepłynęły zapisy dotyczące miłości do Boga dla którego bije moje serce oraz moje świadectwa. Nie mogłem wyjść z kościoła. Wróciło pytanie Pana Jezusa do Piotra, a w moim sercu płynie inna pieśń: „Ja wiem w kogo ja wierzę. To Ten, co zstąpił z Nieba, co życie za mnie dał”.

    Po nabożeństwie czerwcowym zostałem na placu kościelnym i tam uczestniczyłem w ponownej Mszy św. a po przyjęciu św. Hostii trafiłem na klęcznik przed obraz Pana Jezusa Miłosiernego.

    Niby poszedłem tam sam. Wielki pokój, a właściwie powaga zalała serce. To pewna forma odpowiedzialności za świat i za skołowanych przez szatana z jego wysłannikami.

    Komunia św. załamała się na pół. Tak, ponieważ w domu padłem udręczony duchowo, a także fizycznie, bo w bloku cały dzień borowano, piłowano i kurzono.  

                                                                                                                                   APEL