Z moich zapisów jasno wynika, aby nic nie planować. Trzeba całkowicie poddać się prowadzeniu przez Pana Jezusa, a to sprawi, że otrzymasz poczucie bezpieczeństwa i nie będziesz bał się „życia”, a szczególnie śmierci.

    Takie oczekiwanie na powrót do Boga jest już „życiem po śmierci”, bo mamy umrzeć dla grzechu. Za to spotka nas życie pełne atrakcji, bo nawet cierpienia (krzywdy) przyniosą słodycz.

    W tamtym czasie jeszcze tego nie wiedziałem, bo byłem w fazie szukania Boga przy pomocy rozumu. Zerwałem się wcześniej i wyszedłem do pracy wołając:

    Wielki Boże! Niebieski Ojcze! Najdroższy i Umiłowany w głębi mego serca i duszy!

    Matko Niebieska! Najczystsza z Najczystszych z Synem Swoim Jezusem Chrystusem pomóżcie przetrwać ten tydzień w pokorze i cichości. Pragnę mieć łączność z Wami. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Większość ludzi uważa, że ciała fizyczne są ich własnością. Nasze ciała są nośnikiem dusz, które należą do Boga, naszego Stwórcy! Życie każdego z nas zależy od iskry powstającej w sercu - co sekundę lub częściej. Przez sekundę wyobraź sobie, że twoje życie zależy od tej iskry (jak w samochodzie).

      Mój pacjent bardzo martwił się o to czy uzyska chorobę zawodową, a w czasie jej załatwiania zginął potrącony przez samochód. Inny wciąż pytał co będzie z jego kręgosłupem...koń złamał mu jedyną nogę. Jeszcze martwiąca się 58-latka o swoja emeryturę: czy uda jej się dopracować i dożyć.

    Przybyła pani, której podarowałem wizerunek Jezusa Miłosiernego i prosiła o wyjaśnienie snu z synem jej siostry (powiesił się mając zaledwie 14 lat). Ona namawiała jego matkę do wyjazdu (sanatorium).

-  Zmarły wyraźnie prosi panią, aby nie zabierać mu matki, która modli się za niego i ofiaruje Msze św. Trzeba przyjmować za niego różne cierpienia zastępcze. Nie płakać. Nie kupować na grób takiej ilości kwiatów, bo jemu to niepotrzebne, a tylu jest wokół potrzebujących.

    Podczas opracowywania tego zapisu (29.03.2014) napłynęło natchnienie, abym poszedł na nabożeństwo pogrzebowe. Niespodziewanie zmarła żona sąsiada z garażu. Nawet napływało: „idź, idź”.

    W drodze do kościoła wzrok zatrzymał piękny gołąbek. Specjalnie spojrzałem na niego jako cud stworzenia, bo wokół świecących oczu miał kolorowe kręgi piór. Usiadłem na ławce w słońcu i zostałem urzeczony, bo znalazłem się w Niebie. Śpiewały mi ptaszki, a gołąbki obsiadły postać Pana Jezusa w koronie cierniowej. Na tym kawałku ziemi poświęconej poczułem bliskość Boga.

    W czytaniach padły słowa o Niebie jako naszej ojczyźnie, a Pan Jezus mówił o mądrości Boga zakrytej przed racjonalistami oraz o cudzie stworzenia. 

    Wczoraj tłumaczyłem to trzem znajomym na rauszu. Nie wiedzieli jaki jest ostateczny cel ich życia.  Wyjaśniłem im, że jest to zbawienie czyli powrót do Domu Ojca, które możemy uzyskać poprzez nawrócenie i uświęcenie. To była dość ciekawa ewangelizacja ławeczkowa, bo jeden z drugiego śmiał się, że nie wie po co żyje!

    Cóż z nas zostaje. Podczas Eucharystii przechodziłem obok trumny, a zapach rozkładającego się ciała zaniosłem aż do ławki. Jakże jesteśmy zatroskani o głupstwa, grzeszni w swojej drobiazgowości. Sam kiedyś taki byłem, bo wszystko dokładnie sprawdzałem, poprawiałem...jakby od tego zależał czyjś byt.

    Dzisiaj powiem tak: martwienie się o wszystko jest grzeszne, bo świadczy o braku zawierzenia Bogu...

                                                                                                                         APEL