W śnie ktoś prosił mnie o modlitwę za duszę Krzysztofa (Cristopher’a), który popełnił samobójstwo. To jest bardzo piękne imię, które z gr. christophoros oznacza: przyznający się lub wyznający Chrystusa.
To smutny dzień w którym pojechaliśmy do stolicy bez szczególnych zamiarów, ale w sklepie papierniczym trafił się papier toaletowy…komunistyczny rarytas. Kolejka, przepychanka...nagle moje serce zalała tęskna miłość do Pana Jezusa. Już nie jestem tutaj...
„Panie mój! Najdroższy i najmiłosierniejszy! Gdzie Jesteś, Panie? Jak mam Cię pojąć? Jak ogarnąć? Jesteś tutaj, a zarazem z Tobą! Gdzie jesteś Panie?"
- Jestem z Tobą na szerokiej wyżynie, wśród zieleni i ciszy.
- Boże mój! Spraw, abym Ciebie nie utracił! Ciebie pragnę - nie świata i ludzi. Jezu! Mój Zbawco. Bądź ze mną w każdy czas!
Szedłem w tłumie obciążony zakupami, całkowicie nieobecny i pierwszy raz w życiu odmawiałem "Pozdrowienie Anielskie"...po swojemu, bo nie znałem tej modlitwy. Nawet dodałem do pierwszej części: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus"...
<<Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobą,
błogosławionaś Ty między niewiastami,
i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus.
Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz
i w godzinę śmierci naszej. Amen.>>
Powtarzałem tę modlitwę w głębi mojego serca i duszy...dedykując ją za nieznanego mi chłopca, który zrobił błąd życiowy. On dzisiaj już wie, że nie ma śmierci...
Na pewno pokazano mu inne dzieci, które bardzo cierpią z powodu osierocenia, różnych wad, przebytych wypadków oraz po leczeniu nowotworów i...bardzo chcą żyć! On zmienił swój los (wolna wola) i w chwili słabości zabił swoje ciało…
APeeL