opr.15.03.2010

     To Boże Narodzenie u prawosławnych i grekokatolików, a u nas targ. Zobacz, co oznacza jedność chrześcijan. Przejeżdżam obok pary rolników, która na wozie ma bezbronne cielę.

    Płyną słowa kapłana o świecie, który leży w mocy Złego, a istniejące grzechy dają śmierć. Prośba o modlitwy za obojętnych religijnie i umierających w tym stanie, aby uwierzyli w życie wieczne. „Śpiewajcie Panu, bo Swój lud miłuje”. Jezus dokonuje pierwszego cudu (w Kanie Galilejskiej). W sercu koledzy-ateiści.

    Łzy w oczach, bo nie modliłem się wczoraj, a mogłem także po przebudzeniu. Po Św. Hostii nie mogę wyjść.  Nagle ujrzałem łaskę, która jest emerytura...dany czas. Teraz, gdy to się spełniło widzę inaczej, bo na starość czas płynie błyskawicznie. To wielka pułapka.

     Ze słodyczą w ustach i sercu trafiłem do przychodni, gdzie przeszkadzają w pracy, gadają na korytarzu jak w knajpie. Na końcu trafia się żona zesłańca. Dobrze, że tylko po wniosek do sanatorium, bo zabrali drzwi gabinetu do wyciszenia.

    Dyżur. Zmieniam obcego lekarza dyżurnego, który mówi, że jest na zesłaniu. Natychmiast znam intencję modlitewną dnia. Ja wiem, że jestem na zesłaniu, w Dolinie Śmierci. Pocałowałem Twarz Zbawiciela z Całunu.

    W tym momencie wysyłają na daleki wyjazd. To naprawdę zesłanie, 4-5 km dołów, chatka z tamtego wieku pod lasem. Dziadek padł koło krowy z powodu zatoru mózgowego. Łącznie zrobiliśmy 100 km.  Dobrze znoszę post...tylko jedna kawa (nic nie jem i nie przyjmuję płynów). Ponowny wyjazd - zesłanie, a przed nim mówiłem o obozach w Sowietach.

    Trafiam do rodziny alkoholika, który narozrabiał i pękło mu złamane już 2 razy udo. Brud, przestraszona rodzina. Żadnym językiem nie wypowiesz bólu, umieram podczas odmawiania „Św. Agonii”, która właśnie wypadła w tym miejscu. 

     W nocy podziękowałem Bogu za Pana Jezusa, który przyniósł nam zbawienie (wyzwolenie z zesłania). To właśnie czas otwarcia drzwi do Nieba. Możemy wracać. Zaprosiłem Pana Jezusa, Dzieciątko - Odkupiciela do mojego domu! Pierwszy raz odczułem świętość naszego ciała.

    Dziwne, bo dzisiaj (15.03.2010), gdy to opracowuję nuciłem kolędę, którą śpiewa chór; „Tryumfy Króla Niebieskiego”, a ja nie znam żadnych pieśni. Tam słowa; „Chwała bądź Bogu [...] Narodził się Zbawiciel, dusz ludzkich odkupiciel, na ziemi”.

 Ponadto grałem na akordeonie i w smutku wołałem;

  „Zapraszam Cię, Panie Jezu do mojego mieszkania

   wiesz, gdzie są klucze do mojego serca

   siądź na chwilkę i odpocznij

   nie krępuj się, bo jesteś u Swoich

   czuj się jak u Siebie

   Nie odmawiaj Twemu słudze

   przyjdź, bądź z nami”.

  Jak to się stało? Kręcę głową, a mnie już trudno zadziwić...      APEL