Wczoraj przez krótki czas oglądałem dwie wariatki markujące uprawianie „miłości”. Smutek zalał serce, bo utraciłem czystość. Tuż przed snem pojękiwałem i wołałem do św. Józefa.
Normalny człowiek wzruszy ramionami i powie: „nie ma chłop innych zmartwień”, ale ja piszę to dla poszukujących drogi, bo „lepiej jest trafić do Królestwa Niebieskiego bez oka”. To kwestia świadomości, że Panu Jezusowi sprawiamy wielki ból.
W tym momencie trafiłem na mój zapis z 12.05.1992: „Matka Boża! moja Święta Opiekunka wie, że jeszcze trzyma mnie ziemia. Bardzo trudno jest oderwać nawróconego od tkwienia w grzeszności. To droga wyboista, a upadki coraz większe. Tak właśnie przebiega bój o duszę. Przegrałem, bo zły po dniu ciężkiej pracy podsunął mi alkohol”.
Ciągle pada. Wyszedłem z najlepszą parasolką, a wyjeżdżając z garażu przejechałem po niej... i załamała się w dwóch miejscach. To wyraźne „zdarzenie duchowe”.
Tak wielkie i bogate miasto, a na Mszy św. 7 osób. Smutno mi i nijak. Skuliłem się przed figurą Jezusa na krzyżu. Wstyd mi spojrzeć w oczy Pana, bo nagle ujrzałem Świętość Wielką i grzesznego nędznika.
Kapłan woła do Boga, a w moje serce wpadają słowa:
- Chryste, który pragniesz nas uzdrawiać, zmiłuj się nad nami
- Panie Jezu! Ty pragniesz, abyśmy wrócili do Ciebie wszyscy uwikłani w grzechu
- Panie okaż nam Swoje miłosierdzie...
Dzisiaj mam ukazaną naszą grzeszność i moc Boga, Który zapowiedział Mojżeszowi, że przyjdzie na górę Synaj w gęstym obłoku i lud będzie Go słyszał. „/../ Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. /../ Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, /../ bardzo się trzęsła. /../”. Wj 19, 1-2. 9-11. 16-20b.
Łatwo rozumiem przestraszonych, ponieważ trwają ulewy, wszędzie uderzają pioruny, trąby powietrzne powodują straszliwe zniszczenia, a wokół trwa krzyk i rozpacz. W takim momencie widzę moc Boga naszego i nie mów mi, że to przyroda, a z drugiej strony kara Boża.
Nie wiem czy mogę podejść do Komunii św. Łzy zalały oczy, ale do serca napłynęło: „Ja cię obmyję! Wystarczą twoje łzy”. To prawda, bo żałuję szczerze za ten grzech. Nawet bardziej szczerze niż przed spowiednikiem, który właśnie przechodził.
Z płaczem podszedłem zjednać się z Panem Jezusem, a w duszy popłynęły słowa z pieśni do Matki Bożej: „Ty, za nami przemów słowo, Maryjo”. Nasza Matka naprawdę łagodzi gniew Boga. Serce zalał pokój i odmieniony wróciłem do domu.
Po Komunii św. nic nie może złamać sługi Pana. Dlatego zaczyna się atakować Stałą Ofiarę. Wrogowie mojej wiary mogą spokojnie pisać, że Eucharystia to kanibalizm, a z drugiej strony małpują Boga „spotkaniami opłatkowymi”.
W ramach intencji przysłano dwa pisma: jedno odmawia pomocy, a drugie stwarza pozór obrony. Tyle już wytrzymałem (stalking) to trzeba wszystko zakończyć. Z pomocą Pana napisałem do sądu.
W TV przesuwają się „zdarzenia duchowe”;
- rodzice jadą całą noc do oskarżonego o zbrodnię syna
- wojna i głód w Somali sieje straszliwe żniwo, a świat nie reaguje na to, bo lepiej zaorać pola z kapustą, a pomidory niech zgniją.
- załogi porwanych przez piratów statków
- spalił się stary drewniak i 9 osób zostało bez dachu nad głową
- Diablo Włodarczyk próbował popełnić samobójstwo.
- ofiary trąb powietrznych, które przeszły nad Polską.
W TV płacze staruszka, której trąba powietrzna zerwała dach domku, a ma 700 zł emerytury. Jakże chciałbym pojechać i pomóc jej. W drodze z kościoła przeczytałem ogłoszenie o zaginięciu 33-latka. To piękny mężczyzna ofiara ostatniej nawałnicy, która zniszczyła jego gospodarstwo (folię z papryką).
Przez sekundę znajdź się na jego miejscu: wziąłeś kredyt, aby utrzymać rodzinę, a tracisz wszystko w kilka minut. Pozostawił w rozpaczy żonę i dwójkę dzieci.
Kończę, a Norwegowie opłakują ofiary masakry...
APEL