Przykro, bo mało ludzi przybywa na spotkania z Panem Jezusem. Większość czeka do ostatniej chwilki. Wielkie kolejki będą do spowiedzi...po ostatniej Mszy św. w Wigilię! Mieszkający w pobliżu nie widzą łaski posiadania świątyni, a biedni nie mogą dojechać ze względu na koszty.

    Kapłan poprosił Boga o to, aby obecnych w kościele Matka Boża objęła Swoją Opieką. Słodycz zalała usta, a duszę pokój. Komunia  św. zawinęła się ochronnie na jednym brzegu (jak "łódź"), a to oznacza ochronę Pana Jezusa w różnych cierpieniach. Jeszcze nie wiedziałem, że przede mną przykry dzień życia.

    Podczas powrotu w wielkiej radości wołałem do Jezusa: „Panie! Dziękuję za wszystko. Niech ukłonią Ci się góry mojej ojczyzny”...lepiej wyraził to psalmista: „Całym swym sercem raduję się w Panu. /../ Pan daje śmierć i życie, /../ uboży i wzbogaca, /../ z barłogu dźwiga nędzarza, by go wśród książąt posadzić /../”. 1Sm 2

    Pokój zalewał duszę, a słodycz usta. Pragnąłem milczenia i odosobnienia. Nie było mnie dla tego świata. Na ten moment żona mówiła o zakupach żywności i wspólnym śniadaniu. Zrozum cierpienie podobnych do mnie, bo Eucharystia - nawet po dniu postu - daje także sytość ciała fizycznego. Zaczęła się „duchowość zdarzeń” związana z intencją modlitewną dnia.

    Właśnie sąsiadka miała pretensję, że zamyka się piwnicę (obowiązek), sprząta i pastuje klatkę schodową! Prawdopodobnie nie lubi czystości i miłego zapachu. Powiedziała do żony, że „lata do kościoła”, a dobre śniadanie zepsuła słona kaszanka, a ja mam lubię solić.

    Położyłem się, aby „odzyskać” siły po śniadaniu, a z drzemki wyrwał mnie dzwonek u drzwi. Przede mną stała energiczna pani i prosiła o datek na chleb dla dzieci. Sytuacja była przykra, bo „proszą to daj”, ale nie wolno chodzić po mieszkaniach. W przyszłości sprawdzę dowód, aby poznać rodzinę i wspomóc sumą np. 500 zł! Straciłem pokój, który nosimy w naczyniu glinianym.

    Opierałem się, ale żona wyciągnęła mnie do marketu, aby pomóc w przyniesieniu produktów. Torba rozerwała się i majonez z ogórkami wylądował na podłodze. Rozstaliśmy się, bo „teraz możesz się pomodlić”. Wszedłem do sklepu z elektroniką, gdzie w telewizji  trafiłem na obraz rozdrażnionego faceta, który zapomniał skarpetek.          

    Dzień nijaki. Wróciłem jeszcze na Mszę św. wieczorną dla Matki Bożej. Podczas podchodzenia do Komunii św. młodzian żartował z ręką w kieszeni. Powiedziałem mu, że ma grzech idąc w ten sposób na spotkanie z Panem Jezusem.                                   

                                                                                                                       APEL