motto: zmęczenie materiału...

     Wyprawa na targ…po kocich łbach toczy się wóz drabiniasty, dzwonią metalowe obręcze, rytmicznie człapie para sennych koni, woźnica trzyma lejce i bat, a obok niego - na słomianym worku siedzi, okutana chustą - wybranka.

    W tym czasie jadę samochodem na Mszę św. a w sercu pojawiło się pytanie o sens naszego bytu. Na ten moment z włączonego radia płyną słowa kapłana, że mamy żyć dla Boga Ojca. To wiem i dodam, że to życie ma przebiegać zgodnie z Jego Wolą, bo wówczas będzie dobre dla nas, a nie można w pełni służyć ludziom bez Boga, ponieważ upadniemy w próbach.

   Temu rozważaniu towarzyszy piosenka Edyty Geppert: „Zamiast”...”Ty, Panie tyle czasu masz, mieszkanie w chmurach i błękicie, a ja na głowie mnóstwo spraw i na to wszystko jedno życie”. Przede mną leży okładka „Gościa niedzielnego” z parą pięknych emerytów.

   Pani Edyta stawia pytanie, bo z otrzymywanych cierpień wynika, że Bóg pragnie jej świętości. Ludzie rzadko przyznają się do tego stanu duszy, a inaczej nie można wrócić do Królestwa Bożego (do „mieszkania w chmurach i błękicie”).

    Mogę powiedzieć, że jest to ostateczny cel naszego życia na tym zesłaniu. Jako lekarz codziennie stykam się z marnieniem ciała fizycznego z którego w momencie śmierci ma być uwolniona święta dusza! To jest bardzo proste, ale większość ludzi kocha to życie i robi wszystko dla ciała fizycznego.

     Po wyjściu z samochodu spotkałem opiekunkę śmiertelnie chorej matki, która nie może umrzeć. Rozpoczęło się nabożeństwo, babcie fałszują, śpiew faluje, a dodatkowo płacze niemowlę przyniesione w koszyku, które nie mieli komu zostawić.

    Ja w tym dziwnym zbiegu zdarzeń widzę znaki do odczytu intencji modlitewnej dnia: dzieciątko, czas wzrastania, młodość, dojrzałość i starzenie się. Nie mogłem opuścić Świątyni Pana, bo: ”dzień jeden w przybytkach Twoich lepszy niż innych tysiące (…) wyjdą Aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony”.

    Wolno i głęboko oddychałem, serce zalewała słodycz, a w oczach pojawiły się łzy. Zobacz moje wielkie cierpienie, bo muszę iść do pracy, a tu pragnienie bycia z Panem Jezusem. Nie mogłem oderwać oczu od obrazu apostołów Piotra i Pawła.

    Tej rozterki nie można wyrazić naszym językiem i przekazać. To odrywanie duszy od ciała (plus i minus, woda i ogień), a ludzie nie pokładają żadnej ufności w tym niezniszczalnym i wiecznym ciele. To nie dociera do większości, ale sam taki byłem.

   Teraz pragnę ostrzec innych, bo marniejemy z upływającym czasem, a nasz los jest niepewny każdego dnia i godziny. Oto straszliwy wypadek naszego autobusu we Francji (firma krzak, skrót trasy, czas to pieniądz). Dzisiaj zawalił się też 40-letni most w USA (stan Minneapolis, Minnesota) budowany w czasie chwały betonu…wiele jest ofiar tej katastrofy spowodowanej zmęczeniem materiału.

    Płyną przyjęcia chorych. Ja już nie potrafię leczyć tylko ciała fizycznego, a bardzo trudno jest wyprowadzać pacjentów z błędów; miłości do tego świata i tego życia, a u młodych kultu ciała. Oto przykład: pani prosi o lek na podwyższanie sprawności mózgu, a 90-latka wciąż mówi o śmierci, ale w sensie zakopania człowieka („wiem, że muszę umrzeć”).

    Podczas mojej późniejszej modlitwy na niebie wznosił się i opadał samolot, a wzrok zatrzymywały nowe i stary domy, spróchniałe drzewa i młode sadzonki. Na końcu dnia będę oglądał narodziny bawołów…przez dobę chwieją się na nogach.

    Tak przeplata się królestwo ziemskie i Królestwo Niebieskie. Refleksja: nie wolno nam marnować czasu i życia…

                                                                                                                                         APEL