Przez głośnik na plac kościelny płynie prośba o modlitwę za egzorcystów, a ja widzę siebie wśród nich jako lekarza, który oddziela chorych od opętanych. Tuż przed Konsekracją wszedłem do bocznego wejścia kościoła, gdzie trafiłem na matkę z dorosłą dziewczynką po dziecięcym porażeniu mózgowym.

    Serce doznało skurczu, a w oczach zakręciły się łzy, ponieważ niesprawna umysłowo z wielkim trudem wypowiadała słowa Modlitwy Pańskiej...”O..Ojcze...nasz!! któryyy jesteś...w  niebie” i śpiewała. Jej wysiłek wywoływał grymasy twarzy i szczerą radość...to ufne i niewinne dziecko Boga.

    Zdziwiony stwierdziłem, że obok nich stoi Jadźka-dziwaczka, która każdego dnia przychodzi do miasta, gdzie spędza czas w różnych miejscach lub siedzi w kościele...jak bezdomna. Tak prosperuje latami.

    Natychmiast wiedziałem, że intencja modlitewna tego dnia będzie związana z takimi duszami, tym bardziej, że wcześniej zapisałem rozważania dotyczące rozmawiania ze swoim „ja”. Trzeba przyznać, że nie jest to objaw choroby. Gorzej, gdy ktoś mówi do nieobecnego.

    Nie wiem ilu prowadzi takie rozmowy, ale większość czyni to nieświadomie. Po prostu „nie zaglądają do swojej głowy”. Na pewno nie przyzna się do tego żaden psychiatra, bo ci koledzy nie prowadzą życia duchowego (w sensie nadprzyrodzoności). Nie wolno prowadzić rozmów grzesznych, bo człowiek nieświadomy istnienia złych sił wpadnie w pułapkę.

    Bardzo trudno jest stwierdzić, że ktoś jest zdrowy psychicznie. Trzeba uważać, bo np. pragnienie czystości i bezgrzeszności (świętości) może być uznane za spaczenie. Jest pewne, że Lech Starowicz marzenia seksualne potraktuje jako coś normalnego, a nawet dobrego...

    Pan Jezus mówił na ten moment: „Twoja myśl jest światłem serca. /../ Wszystko jest czyste w tym, kto ma myśl czystą, dająca mu czyste spojrzenie, a światło Boże zstępuje i staje się panem tam, gdzie zmysły nie stoją na przeszkodzie. /../ niech każdy strzeże siebie przed samym sobą”.*

    Dla zwykłych ludzi jest to bardzo trudne, ponieważ większość nie kontroluje myśli i nie chce „kuszenia” przez Boga, który pragnie naszego prawdziwego dobra. To śmiertelny bój o naszą duszę, bo faktycznie myśl zamyka nas lub otwiera na świętość.

    Wiem jedno, że nasilenie rozmyślań trwa na Mszy św. a wszystko znika po Eucharystii. Następuje reset mózgu. Naprawdę tak jest. Znikają wszystkie nasze dzienne sprawy, pokusy i niepotrzebne myśli.

     Zobacz dalszy przebieg tej doby duchowej.  W komputerze wzrok zatrzymała relacja  o sowieckich szpitalach psychiatrycznych; p  s  y  c  h  u  s  z  k a c h.

    To nie więzienie lub łagier, ale szpital psychiatryczny z czasów radzieckich. Aby tu trafić wystarczyło bojkotować wiece poparcia dla partii, bo tow. Chruszczow mówił; „nikt o zdrowych zmysłach nie może krytykować komunizmu”.

    Podczas emisji filmu o nadużyciach psychiatrii ludzie płakali. Do 1987 roku w radzieckich psychuszkach przetrzymywano 2 miliony więźniów sumienia. Wszyscy byli szpikowani mocnymi preparatami (wykręcają się ręce, zniekształca ciało, kurczą się mięśnie dróg oddechowych, oczy wychodzą „na wierch”). Diagnozy stawiali sprawdzeni przez KGB lekarze, zachowując pozory naukowości.

    Moi koledzy (psychiatrzy) zasłużyli się dla komunistów „leczeniem” dysydentów. Wymyślono nawet; „schizofrenię bezobjawową lub pełzającą”. Po rozpoznaniu choroby zawiadamiano wszystkie instytucje. Wielu partyjnych psychiatrów było pewnych swoich rozpoznań.

    Pacjentów hospitalizowano miesiące lub lata! Stosowano  elektrowstrząsy, śpiączkę po podawaniu insuliny, zawijania mokrymi płótnami, które uciskały ciało w miarę schnięcia, ściąganie płynu mózgowo-rdzeniowego. Pozbawianie wolności ludzi zdrowych powodowało „morderstwa duchowe”.

     Sprawdziłem nagranie na dyktafonie, a tam relacja TVN ze smutnego i przerażającego miejsca (szpitala psychiatrycznego z Radomia-Krychnowic), gdzie trafił zdrowy pacjent i relacjonował bicie chorych, a nawet ich kopanie.

    Tam wszystko wykonuje się na komendę jak w wojsku lub więzieniu. Trafiła tam też kobieta ze sprawy rozwodowej. To, co widziała zapamięta do końca życia. Nie wolno stwarzać problemów, bo personel chce mieć spokój...niesfornych obezwładnia się zastrzykami i stają się grzeczni.

    Nieco ponad 2 tygodnie spędził w tym oddziale Marian Hinca. Wcześniej skarżył się na sąd...w odpowiedzi jeden z sędziów skierował go na obs. psychiatryczną. Widział rzeczy w które trudno uwierzyć. Najbardziej zapamiętał oświadczenie ordynator tego oddziału, która powiedziała, że od niej zależy czy będzie tutaj 2 lata czy do końca życia.

    Co 40 Polak cierpi na zaburzenia psychiczne. Pomyłki diagnostyczne dotyczą około 10-15% czyli około 100 tys. ludzi bierze niepotrzebnie tabletki z powodu złej diagnozy.     

    Wzrok zatrzymały pisma: do JAAPA Stowarzyszenia Przeciwdziałającemu Przemocy Psychiatrycznej oraz do PTPA Polskiego Towarzystwa Przeciwdziałającemu Antydyskryminacji, a w ręku znalazła się intencja modlitewna z dnia 04.02.2008: „za chorych psychicznie”...

                                                                                                                            APEL

 * "Poemat Boga-Człowieka"  ks. 3  cz. 1 str. 213