Moje zapiski nie są artykułami, ale wszystko jest „wzięte z życia”...w tym duchowego. To relacje lekarza z frontu ludzkiego cierpienia zmieszane z polityką, mistyką oraz świadectwami wiary.

    Zapisy są dowodem na zejście z drogi prowadzącej do zguby (drinker i pokerzysta) poprzez cud nawrócenia z ocaleniem. Teraz, kogo mogę zapraszam do Kościoła Świętego, aby spłacić dług wobec Boga.

    Na okładce „Newsweeka” (21/2012) obrażono Matkę Bożą i to w maju (tradycyjny miesiąc modlitw pod figurami) oraz  Pana Jezusa. Wczorajszy bój na lisim forum (manipulacja wpisami, zostawianie obraźliwych wobec wiary) wywołał „głód Boga” i rano pobiegłem do kościoła. Serce zalało poczucie łaski, a jest nią posiadanie świątyni oraz kapłana konsekrującego Najświętszy Sakrament...aż zawołałem: "Jezu mój drogi"!

     Dzisiaj Paweł przemówił do starszych: "Wiecie, jakim byłem wśród was /../ Jak służyłem Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, /../ Jak nie uchylałem się tchórzliwie od niczego, /../ nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: bylebym dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej. Dz 20, 17-27

    Jakże bliski jest mi ten były wróg wiary. Następnego dnia będę płakał z uczniami do których powie, że już nigdy więcej go nie zobaczą.

    Po zjednaniu z Panem Jezusem napłynęła potrzebna moc, bo takich jak ja nienawidzą nawet Amerykanie (Google). Nie wiem co złego im zrobiłem, że przy stronie pojawiło się moje nazwisko, a wyszukiwarka dawała wpis o "katopalancie". 

    Pan Jezus przytulił mnie na nabożeństwie wieczornym. Podczas konsekracji wzrok zatrzymały połówki św. Hostii w rękach kapłanów. Popłakałem się, a po chwilce siostra śpiewała „ja wiem w kogo ja wierze, to Ten, co zstąpił z nieba, co życie za mnie dał”.

    Święty Chleb chciałbym trzymać w ustach na wieki wieków i tak odejść z tego padołu. Może Bóg spełni to pragnienie z ostatnim uderzeniem serca. Natychmiast rozpoczęło się działanie Eucharystii w duszy z uniesieniem serca...„O! Jezu! Jezu wielbię Cię”. Powtarzałem ze słowami śpiewanej pieśni. 

    Pasują tutaj wołanie psalmisty (Ps 68): „Pan niech będzie przez wszystkie dni błogosławiony: Bóg, który nas dźwiga co dzień, Zbawienie nasze! Bóg nasz jest Bogiem, który wyzwala, Pan nas ratuje od śmierci”...

    To połączenia z Bogiem wywołało krzyk duszy: „Panie Jezu! przychodź do mnie częściej! Wypocznij we mnie, bo wszędzie Cię obrażają. Dawaj moc do bronienia Ciebie”. Napłynęło pragnienie ciszy, trafienie do jakieś samotni, gdzie mógłbym modlić się do Boga, Jezusa i Ducha Świętego.

    Straciłem ciało i nie miałem werwy do jazdy rowerem, bo przeważała dusza. Jak to wszystko przekazać? Jakim językiem opisać?

    Z trudem odczytałem intencję, ale wszystko stało się jasne, ponieważ przesunęły się osoby, które zapraszałem do kościoła:

-  byłą kierowniczkę, która ledwie chodzi i gaśnie w oczach. Zaleciłem jej, aby poprosiła Matkę Bożą o pomoc w dojściu na nabożeństwo majowe. Moje świadectwo wiary wpadało w jej serce i zdziwiona pytała...”od kiedy mam taką wiarę i od kiedy tak mówię?”, bo znała mnie z innej strony.  

-  babcię po złamaniu nogi, która zaczęła chodzić po zdjęciu gipsu, a mieszka blisko świątyni.

-  drinkera zmarnowanego przez nałóg, któremu zaleciłem zawołanie do Boga...jak do ojca ziemskiego.

-  współpracownicę, która wcześniej uczestniczyła w życiu Kościoła Świętego, a na emeryturze nie pojawia się nawet na nabożeństwach majowych.

    „Jeżeli nie przyjdą tacy jak pani to kto? Msza św. daje owoce nadprzyrodzone. Pani nie będzie miała moich przeżyć, ale dusza otrzyma Chleb Życia”. Dodałem, że nasze spotkanie jest nieprzypadkowe, bo faktycznie wracałem do domu inną drogą.

     Przypomniały się słowa Pana Jezusa z Mszy św. (J 17, 1-11a): „Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. /../ Ty Mi ich dałeś, /../ Ja za nimi proszę, /../ ponieważ są Twoimi. /../”...  

                                                                                                                                       APEL