Wniebowstąpienie Pańskie

   Pan Jezus wstępuje do Nieba, a ja nawet nie wiem o tym. Podczas mszy porannej mam jedno pragnienie; zasnąć na sekundę, bo to stawia mnie na nogi. Przeoczyłem czytania.

    Proboszcz wskazał na kryzys wiary, ale tak było od początku. Pan Jezus następnego dnia powie; „[...] Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. [...] Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat [...]”. 

   Kapłan czekał z Komunią Świętą, a lud nie spieszył się z podchodzeniem do daru dającego życie. Strasznie mi przykro i dlatego często pierwszy podbiegam na to święte spotkanie. Nie wstydzę się klękać i żegnać.

   Napłynął obraz ze szkolenia (firma farmaceutyczna), gdy nagle zrobił się rumor, bo wwieziono wielkiego sandacza. Głodni i biedni lekarze ścigali się, kto pierwszy dotrze do darmowego smakołyku. Sam zobacz, co u nas jest normalne!

    Czas zjednania z Panem Jezusem zakłócają „ogłoszenia parafialne”...nie wiem, kto zatwierdził taki przebieg Misterium. Po błogosławieństwie „patrzył” wielki symbol kielicha z napisem IHS...rozbrzmiewa; „niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament”, a ja chciałbym, aby Boga, który „Swe Ciało w chleb przemienił” tak chwalono do końca moich dni.

    Nie pojmiesz tego pragnienia bez łaski wlanej przez Boga...musisz sam to przeżyć. W duszy miłość i pokój, a w ustach niebiańska słodycz. Zgaszono wszystkie światła, lud wyszedł, a mnie nie ma dla świata;

                  „Jezu mój!

                   Wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie.

                   Dlaczego muszę tutaj być?

                   Spraw Panie, abym zawsze pragnął tylko Ciebie, bo nie ukoi nikt....”.

    W takim stanie wracałem do domu, a pożegnał mnie wielki napis na kościele; „Jezu! Chlebie Żywy nakarm moją duszę”.

    Na ten moment zobaczyłem moją pacjentkę, która w deszczu grzebie w śmieciach...to biedna i prawie niewidoma (jaskra) kobieta, a pod garażem zagaduje mnie znajomy „w transie”. W smutku wygnańca padłem w sen, który zakończył się wizją zapalonej świecy. Minęły trzy godziny, a ja nie mogę dojść do siebie.

     "Gazeta Lekarska" żegna zmarłego prof. Tadeusza Chruściela...tam zapalona świeczka z mojego snu i słowa; "Na choroby są jakieś lekarstwa, ale na ból  d u c h o w y  jedynym jest drugi człowiek".

     To wróci następnego ranka, gdy  siostra zaśpiewa do Pana Jezusa, aby zamieszkał na dnie mojego serca. Ja mam przekazać, że ból  d u c h o w y  może ukoić tylko Jezus Chrystus...

                                                                                                                          APEL