słowa kluczowe: „żebym tak umarła”…

    Niespodziewanie dobry początek dyżuru w pogotowiu...kolega z „R-ki” aż skarży się na bóle boków od leżenia (35 zł za godzinę).

     Przepisuję tą intencję, a przypomina się piękny ołtarz, który był przy komendzie naszej policji (w Boże Ciało), gdzie dano m.in. wizerunek św. Michała Archanioła, a to mój obrońca do którego wołam w różnych zagrożeniach.

    Nie ma lekko, bo teraz w nocy odrabiamy labę. Kategorycznie powinni wprowadzić dodatek nocny. Za okupacji był porządek, bo za święta płacono podwójnie, a za nocki więcej...ogólnie dwa razy mniej niż teraz!

   Bujamy się po wioskach, a w sercu niechęć do pracy z decyzją, że „rzucam to”! Człowieka nic nie zadowoli na tym zesłaniu. Chatka po polsku z umierającą, którą wypisano ze szpitala. Lekarz izbowy chwieje się na nogach i ledwie mówi...właśnie zakończył nieskuteczną reanimację, a już świta!

   „Patrzą” figurki Matki Bożej i pochylony krzyż. W domku babci siedzi głuchy kuzyn i to on dzwonił. Pokoik - jak u mnie - cały w obrazach...coś pięknego.

    Pacjentka niedawno była w szpitalu i ma całe paczki leków. Lekarze piszą, bo nikt nie zwraca uwagi na fakt, że ma leki do końca życia! Teraz zrozpaczona płacze i mówi: „żebym tak umarła”, bo pod jej nieobecność syn wyrwał zamki, wszystko przejrzał i ukradł, co było mu potrzebne.

   Nad inną chorą wisi piękny obraz Matki Zbawiciela. Muszę ją zabrać, ponieważ ma uwięźniętą przepuklinę. Kłopot z przekazaniem ciężko chorej, ponieważ chirurdzy zajęli się usuwaniem kleszczy z ciała VIP-a.

  Do kompletu był jeszcze dywersyjny wyjazd karetką wypadkową do dziadka z cewnikiem i zapaleniem cewki moczowej (50 - 100 m do lekarza rodzinnego, który będzie przyjmował za 1.5 godziny). Kolega z bólami boków od leżenia nie kładł się też przez całą noc...nawet na chwilkę!

    Mam tylko jedno pragnienie...zdążyć na Mszę św. poranną, bo stawia mnie na nogi i daje moc do pracy w przychodni. Pan Bóg przysłał zmiennika - pierwszy raz w życiu - 30 minut przed czasem! W kościele „patrzył" i oświetlał mnie witraż z Fatimy, a wzrok padał na wszystkie obrazy i figurkę Niepokalanej.

   Msza św. postawiła mnie na nogi, a Eucharystia dała moc do 7 godzin pracy w przychodni...bez wytchnienia. Przy ostatnich receptach i drukach zwolnień „badałem pacjentów tylko na ich żądanie” oraz zasypiałem na kilka sekund...jak Napoleon na koniu.

  Życie w rozpaczy i bez nadziei jest straszne, bo wówczas wkracza demon i w efekcie mamy samobójstwo, a trzeba zawołać jak dziecko: Boże mój! Ty jeden mi pozostałeś i mnie nie opuścisz. Daj mi Twój Pokój…

                                                                                                                           APeeL