Po chwilce snu zrywają na daleki wyjazd. Zacząłem cz. radosną różańca, a pokój zalał serce. Szukamy domu chorego, a okazuje się, że to ten przed którym stoi figura Matki Bożej Niepokalanej. Zawsze chciałem wstąpić tutaj i zapłacić im za prąd, ponieważ w nocy pali się korona nad figurą.

    Po nadejściu „demokracji” oświetlenie wyłączono! Staruszek (75 l.) ma wylew krwi do mózgu, stęka nieprzytomny przy zaskoczonej chorobą żonie. Szatan ma nieskończoną możliwość działania, bo zrozpaczona niewiasta obdarowała mnie, a przecież mialo być odwrotnie!

    Na ten moment wzrok zatrzymał obraz Pana Jezusa, który widział moją podłość zamiast przekazania słów pocieszenia, że Matka Boża jest z nimi w tej ciężkości! Z wielkim trudem znosiliśmy chorego ze stromych schodów, po których chodzi się na czworakach...

    „Wstań”! Zerwałem się na zaproszenie do kościoła jak żołnierz, który nie bada sensu rozkazu, bo nie ma dostępu do planów wojny. Tuż po wstaniu napłynął obraz kierowcy karetki, który przed laty został pobity „za uśmiech” przez pijanych policjantów (miał taki wyraz twarzy i mówi pod nosem)!

   W kościele zapadłem się w ławkę, a jakiś młody głos za mną pięknie i głośno odpowiadał na zawołania kapłana. Gdzie uczą tych „wierzących”? Pan pragnie, aby odpowiadać sercem, bo usta nic nie znaczą.

    Na ten moment płynie Ps 40 „Przychodzę Boże, pełnić Twoją wolę”. Dzisiaj obraduje Sejm RP, a to dla mnie oznacza udrękę także w kościele. Eucharystię ofiarowałem w intencji „ofiar pomyłek”, ponieważ przepłynęły ich różne rodzaje:

- zoperowano nie tego pacjenta, nie ten staw biodrowy, a guza z mózgu wycięto po stronie zdrowej, amputowano dobrą kończynę dolną, napadnięto na chłopca bez włosów na głowie (po leczeniu na nowotwór)

- zabito nie tego, kogo chciano

- pocisk w Czeczenii trafił w autobus z dziećmi...

    To sekundowe błyski potwierdzające intencję. Łzy zalały oczy, a po przyjęciu Ciała Zbawiciela pojękiwałem: „Jezu! och Jezu!” i nie mogłem wstać z kolan. Napłynęła prośba, abym „pozostał chwilkę”, bo spieszyłem się do przychodni.

   Tak siedziałem skulony, cichy i mały...nie obchodził mnie świat, a powrót do przychodni budził opór, bo ludzie szukają tylko zdrowia ciała fizycznego. Gasną z wiekiem lub cięzko chorują, ale do końca kochają to życie.

   Nie wiedziałem, że dzisiaj będzie dzień wielkich udręk, bo było tylko kilka kart chorobowych. Dalej przesuwały się „ofiary pomyłek”;

- dziewczynkę z żółtaczką leczono w domu

- drugi pomyłkowo pobity przez policję

- pacjentkę z nowotworem wnęki (rtg) zoperowano na kamicę pęcherzyka żółciowego!

- zamieniono noworodki, pomylono bliźniaków.

    Kiedyś byłem wezwany do udaru, ale nieporozumienie sprawiło, że pacjentkę wysłałem na ortopedię z urazem nogi...kolega też nie wezwał neurologa!

   W domu po kilku chwilkach snu zbudził mnie dzwonek u drzwi. Jakże udręczy ten świat. Ze łzami w oczach padłem na kolana i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego, a dalej przepływały ofiary pomyłek:

- oto pogrzeb Witkacego, a przyniesiono ciało Poleszuka

- facet po pijanemu wszedł do obcego mieszkania, a znamy to z ostatnich wyczynów posła PSL-u, który w ten sposób znalazł się w czyimś samochodzie

- ktoś pomylił osobę, godzinę, dzień, stację kolejki, telefon...sam kiedyś pojechałem na zebranie lekarskie, a trafiłem na wesele!

Podziękowałem Bogu za ten dzień, a także za to, że nie przyjechała córka, bo wyśpię się w swoim łóżku.

                                                                                                                               APEL