Po obudzeniu trwa bój o czystość, a na ten moment „spojrzał” Pan Jezus porcelanowy (biała figurka Zbawiciela z Najśw. Sercem), który symbolizuje niewinność przez całe życie. Tyle jest grzechów i zbrodni z powodu seksu.
Płynie „Anioł Pański”, a wzrok zatrzymała „Ewangelia Jezusa w obrazkach”, która otworzyła się się na figach, które „są słodkie, gaszą głód i zaspokajają pragnienia”. Tak, ale przyjemności ziemskie nie gaszą pragnienia duszy.
Z radia popłynęła muzyka wschodnia, a moje serce zalała fala niespodziewanego smutku, a dusza zawołała: „Nie ma Ciebie już, Panie Jezu...nie ma!”. Przeniosłem się do tamtego czasu i znalazłem się wśród uczniów Pana i Jego Matki. Wszyscy rozproszeni, zaskoczeni i pełni zwątpienia.
To sekundy, bo dłużej nasz słabe serce nie wytrzyma. To łaska, łaska płaczu z powodu rozstania z Panem Jezusem „Dziękuję Panie Jezu”...
Dyżur w pogotowiu, a na rzeźnickim stole w gabinecie lekarza dyżurnego położono piękny haftowany obrus! Zaczyna się ziemski zamęt. Pan wzywa mnie do staruszki w odległej wiosce. W karetce płyną moje modlitwy poranne i wołanie za rodzinę, aby „Pan dał każdemu Radość Bożą z prośbą za zbuntowaną córkę”.
Wzrok zatrzymały przewody elektryczne, bo tak jest z naszymi myślami, z zewnątrz nic nie ujrzysz. Spójrz na odległy horyzont z domami („czy one są małe? czy gwiazdy są małe?”). Takie jest właśnie widzenie Boga. Nie widać to nie ma!
W sercu pojawili się ludzie mieszkający jeszcze w lepiankach i bezdomni gnieżdżący się w kanałach ciepłowniczych, a obok pałace, że w głowie się nie mieści. Bóg wprost pyta: „czy Ja nie mam dla Swoich dzieci pięknych domów?”.
Przejeżdżamy obok kościoła, a właśnie płynie „Lacrimosa”. Przypominają się słowa Pana Jezusa z nowenny do miłosierdzia, że „kapłani to kanały przez które przepływa Moje Miłosierdzie z Nieba”. Zacząłem odmawiać koronkę za dusze kapłańskie i zakonne. Jakże ważna jest teraz moja czystość. Wołam do Pana Jezusa, aby przytulił każdego kapłana do Swojego Miłosiernego Serca, aby zanurzył ich w Swoich 5-ciu św. Ranach”.
Dodatkowo proszę Boga Ojca o miłosierdzie i łaskę wary dla tych, którzy posługują w kościele Pana Jezusa. Załatwiłem babuszkę, a jej córka położyła 7 dolarów...nie wziąłem. Szatan drugi raz pokonany, bo ponownie mogłem utracić czystość.
Nie ma mnie dzisiaj dla świata, oczy zamknięte, a serce i dusza bliskie Serca Pana Jezusa. Żadnym językiem świata nie opiszesz tego stanu i tego wołania: „dla Jego Bolesnej Męki”.
Teraz jestem u innej babci, gdzie kwilą małe kurczaczki. Złapałem jednego, żółtego i tak chciałbym zabrać go do domu...ile radości i zaskoczenia sprawiłbym na święta. Wracamy, a z radia płynie prowokacyjne pytanie o wyprawy krzyżowe. Odpowiadający pyta w moim imieniu: „czy przez błędy ludzi mamy odesłać Panu Bogu Dekalog? bo ja nie chciałbym żyć w świecie bez Prawa Bożego”.
Trwa zamęt: zatrucie, bóle głowy, żółtaczka, „umieranie”, poderznięcie gardła, ale to trafiło na kolegę.
12.00 Przypomniano „Anioł Pański” i z cz. radosną różańca, a trafiłem do nędznych chatek, gdzie dzieciątko i staruszek. „Narodzenie Pana Jezusa”, a tam obrazek Pana Jezusa z Matką...pamiątka ślubu! Teraz chata pod strzechą i drewniany kościółek. Kto zaznaje takich radości Bożych?
Teraz pośpiech, bo wyskoczyłem bezprawnie na obiad, poparzyłem sobie usta, a w tym czasie córka atakowała z powodu złości na cały świat. To atak złego, bo w pokoju lekarskim poczułem pustkę i niechęć do wszystkich i wszystkiego, rozproszenia, a nawet niechęć do wiary (w takich stanach terroryści wywołują wybuchy).
Wyświęciłem pokój, a wzrok zatrzymało zdanie: „koniec świata jest bliski”. Nawe sen nie ukoił, bo ujrzałem języki ognia, a w nim kapłan zapraszał do zastawionego stołu!
Zrywają na wyjazd. Płynie moja modlitwa za dusze kapłańskie i zakonne. Trafiłem do babuszki, która śmieje się z szatana, ale bez powodu nie wzięła zapisanych leków na serce i nie była na żadnej uroczystości! Powiedziałem jej o Matce, szatanie, braku śmierci (przestraszona) i moim powołaniu. Może coś w niej zostanie. Żartowaliśmy...
- Dlaczego pan nie jest misjonarzem?
W ten sposób do mojego wołania modlitewnego dodałem dusze misjonarzy. W tym momencie ustąpił atak złego, a do serca wrócił pokój. Teraz w moim stanie najbardziej obawiam się zaćmienia szatańskiego, przeszkód w modlitwach i zniechęcenia. W tym wszystkim mam ochronę Pana Jezusa.
W radiowym reportażu z Kalwarii Zebrzydowskiej śpiewał wierny lud, a ja w smutku padłem na kolana i kontynuowałem moją modlitwę za dusze kapłańskie i zakonne oraz misjonarzy. Napłynął obraz pacjenta, który zawsze miał różaniec na szyi. Ujrzałem siebie z takim różańcem, bo mam taki po zmarłym dziadku.
Teraz w wyobraźni adoruję Zbawiciela przed grobem w białym fartuchu...jako służba zdrowia, a w czasie przejazdu karetką spotkaliśmy strażaków zdążających do grobu Pana Jezusa. Ja widzę siebie przed Monstrancją!...przed Ciałem Pana Jezusa, bo grób to tylko symbol pokonania śmierci. Trwają uroczystości, a ja nie odwiedziłem Grobu Zbawiciela...nawet rano.
Na dalekim wyjeździe odmawiam „drogę krzyżową” w intencji dnia. W sekundowym śnie pojawiło się bluźnierstwo. Doszedłem do „Św. Agonii” i trafiłem do umierającego, który pyta: dlaczego tak cierpię? Porażony, a dodatkowo złamał biodro i ma zapalenie płuc. Namówiłem go na szpital.
W oczekiwaniu na zabranie krążę po podwórku odmawiając dalej tą cząstkę. Ból przenikał moje serce i duszę, a podczas transportu łzy zalewały oczy. Po ich otworzeniu ujrzałem krzyż Pana Jezusa na podwyższeniu...na wprost skrzyżowania: „och! Jezu mój!”
Przy słowie umierającego Zbawiciela wołam do Boga: „Tato! przebacz duszą kapłańskim i zakonnym, przecież Pan Jezus pragnął także ich zbawienia, policzmy im Ojcze dobro, które uczynili”.
Radość z pomocy temu pacjentowi, a były przeszkody, bo nagle zaciął się zamek drzwi karetki. W końcu dnia wołam do Matki Bożej, aby uprosiła błogosławieństwo u Ojca na dzień jutrzejszy. Matko słowa Bożego bądź ze mną - chroń przed szatanem i jego wpływem! Po „spojrzeniu” Pana Jezusa z Całunu otworzyłem „Prawdziwe Życie w Bogu”, gdzie były słowa dla mnie:
„Ciesz się, bądź szczęśliwy /../ nawróciłem ciebie /../ oświecam tych, którzy są szczerzy. /../ Ja, Pan szukam małego i pokornego. Im mniejsi jesteście tym bardziej skłania się ku wam Moja Wielkość”.
Kończy się dzień, a w moim sercu pojawił się krzyż Pana Jezusa. Przykro, bo tyle jest krzyży zaniedbanych, a ludzie przechodzą obok nich obojętnie. Na kolanach podziękowałem Bogu Ojcu za ten piękny dzień...zbliża się północ.
APEL