św. Łukasza

    Od szeregu dni jestem słaby i wszystko mnie boli, a dodatkowo męczą złe sny. W takich stanie wyszedłem na ostatnią Mszę Św. poranną i odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego. Bardzo rozpraszają spotkania znajomych i obawa o utratę pokoju, bo może podbiec jakiś „chory” z prośbą o drobne „na leczenie”.

    Trafiłem na nabożeństwo za zmarłego kolegę chirurga (15-lecie śmierci). Nikt już o nim nie pamięta, a oprócz żony były tylko cztery osoby...stale przychodzące do kościoła w tym czasie. Piszę to dlatego, abyś przestał wierzyć w swoją wielkość...chwilowo związaną z jakimś stanowiskiem i zaprzestał utrwalania pamięci o sobie.

    W naszych urzędach „na wejście” straszą zdjęcia byłych lokalnych władców. W Izbie Lekarskiej stworzono na miejscu salę pamięci, gdzie trafiają wysłużeni. Teraz jest ułatwienie, bo w wyborach można zgłaszać siebie osobiście i startować skąd się da.

    Później jedni drugich obdarowują odznaczeniami i tak stajesz się wielkim działaczem, a to otwiera miejsce do Izby Pamięci. Piszę to, aby ukazać pragnienia normalnych ludzi, bo wierzący w Boga Objawionego pragną powrotu do Ojczyzny Niebieskiej.

    Po śmierci dowiesz się tego, co ja wiem teraz i będziesz żałował, bo oczekiwanie tam na wsparcie z tego padołu...kończy się takim właśnie nabożeństwami jak za kolegę chirurga. Może moja intencja wspomoże go, bo będąc po tamtej stronie - tak jak ja teraz - pragnie powrotu do Ojczyzny Prawdziwej.

    W czasie, gdy żył nie zawracał sobie głowy staraniem o wieczność, a takich jak ja traktował jako „nawiedzonych”...to i tak jest określenie łagodne, bo „specjaliści” z psychiatrii z górnej półki (IPiN) mają na to gotowe rozpoznania (urojenie, psychoza). To jest całkowicie zrozumiałe, bo jak można wierzyć w coś, co nie istnieje i czego nie można dotknąć, a to jest właśnie urojenie!

    Stąd wynika marność tego świata, który nie może spełnić żadnego pragnienia duszy, a szczególnie...powrotu do Boga Ojca.

    Eucharystia długo przebywała w ustach...tak jak lubię, a kapłan dodatkowo zrobił długą ciszę, bo większość zasmuca Boga Ojca kończeniem Mszy Świętej przed czasem.

 Ze względu na niejasne osłabienie i bóle ciała poprosiłem św. Łukasza o wyjaśnienie mojego stanu, ponieważ pragnę w sprawności dokończyć moje dzieło. Nie wiem czy nie jest to wynik rtęcicy, ponieważ nie znam jej przebiegu. Wyszedłem i zacząłem wołać w zaległej modlitwie za wiernych Bogu, którzy nie zawodzą.

    Po drodze spotkałem bardzo plączącego chłopczyka, który był prowadzony do przedszkola i cały czas krzyczał: „ja chcę do domu”. Jego matka stwierdziła, że czyni tak zawsze, gdy ona go odprowadza, ponieważ wie, że tego dnia jest w domu.

     To potwierdziło moje wołanie też z płaczem, że „ja chcę do domu Ojca”. To miłość sprawia, że chcemy wrócić do matki i ojca, a w moim stanie do Boga Ojca, do Domu Prawdziwego.

    Kiedyś s. Faustyna mówiła o poczuci „wstrętu” do tego brzydkiego świata. Ja to rozumiem, bo chodzi o pragnienie powrotu do Nieba. Kiedyś miałem to pokazane podczas spaceru modlitewnego na osiedlu domów jednorodzinnych. Przy każdym napływał wstręt do własności.

   Dla synów tego świata kochających życie jest to dziwne, ale siostra przekazała to, co wiem, że nasza dusza pragnie powrotu do Boga. Poprzez śmierć przechodzimy do życia, a to pragnienie jest wielką łaską. Nie można połączyć się duchowo z Panem Jezusem kochając ten brzydki świat i to to życie...

                                                                                                                                    APEL