Pierwsza Sobota

    W intencji z dnia 29.11.2016 za skrzywdzonych, aby byli miłosierni zawarłem prośbę do wszystkich podobnych do mnie...o miłosierdzie dla naszych krzywdzicieli.

    Wczoraj, przed północą zacząłem dyskutować na Onet.pl pod wywiadem z kapłanem - egzorcystą. Od razu miałem znak, abym nie marnował czasu, bo pierwszy wpis sam nieopatrznie skasowałem i powtórzyło się to po czasie.

    Traciłem czas, bo nic nie zamieścili, a mam doświadczenie jako lekarz w tym temacie, bo leczy się opętanych i egzorcyzmuje chorych zamiast prosić Boga o pomoc w modlitwie. Nie wiedziałem, że na tym portalu jestem dyskryminowany, bo tam zamieszczają tylko „dyskusje” pełne indolencji i ignorancji o naszej wierze, a także głosy szyderców i bluźnierców.

      Dobrze, że nie dali moich wpisów w dyskusji, bo upadłem w prostej próbie, a prosiłem o miłosierdzie dla krzywdzicieli. Oto przykład jednego z nich:

<< Wyśmiewacie wielki problem, ponieważ błędy popełniają dwie strony:

- psychiatrzy leczą opętanych

- kapłani-egzorcyści próbuje wypędzić demony z chorych (np. na padaczkę lub schorzenie psychiczne). To zdarzało się też Apostołom.

  Nasza psychiatria traktuje człowieka jako jedność psychofizyczną, ale bez duchowej...jesteśmy zwierzętami na dwóch nogach.

    Piszę to jako ofiara, lekarz u którego rozpoznano psychozę, bo nikt nie słyszał w samorządzie lekarskim, a nawet w Instytucie Psychiatrii i Neurologii o łasce wiary jaką mam od Boga (mistyk świecki).

    Objawy mistyki i psychozy są minimalnie podobne, ale wg psychiatrów jestem chory, bo Tam Nic Nie Ma, a wiara w coś czego nie ma...to choroba!

   Cztery miesiące przed przejściem na emeryturę zawieszono mi prawo wykonywania zawodu lekarza w sposób bandycki. >>

   W pokusie zapomniałem, że to był 1-wszy piątek m-ca i nie odmówiłem litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po czasie przeczytałem ją na kolanach, ale niesmak pozostał, bo pisałem o miłosierdziu dla krzywdzicieli, a robiłem coś odwrotnego. Ten czyn sprawił zły sen i złe poczucie jeszcze następnego ranka na Mszy św. roratniej o 6.30.

    Siedziałem w kąciku kościoła i przepraszałem Pana Jezusa...można powiedzieć, że zdruzgotany, a dodatkowo serce zalewała pustka duchowa, zniechęcenie i zwątpienie. To straszna broń Przeciwnika Boga, bo wówczas tracisz ufność i radość z wiary. W tym czasie 3 razy spoglądała z obrazu s. Faustynka jakby pocieszając mnie i podtrzymując na duchu.

    Ponadto od Ołtarza Świętego popłynęło Słowo (Iz 30, 19-21), że Pan „opatrzy rany swojego ludu i uleczy sińce po razach”. Ja wiem o tym, że Pan Jezus już mnie nie odstąpi i moje oczy do końca będą patrzeć na mojego Mistrza, ale dzisiaj jestem zdruzgotany.

    Psalmista na ten moment wołał (Ps 147/146): „Szczęśliwi wszyscy, co ufają Panu”. Ja wiem o tym, bo „Bóg jest wielki i potężny, a Jego mądrość niewypowiedziana”. Wiem też, że „On leczy złamanych na duchu”, a przykład dał Hiob.

    Dzisiaj Pan Jezus przywołał do „siebie uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości”.

    Po Eucharystii pojawiły się wyrzuty sumienia. Cały dzień trwało złe poczucie, a nawet miałem przerwany smaczny sen, którego tak potrzebowałem.

    Wróciłem na Mszę Św. wieczorną zdziwiony wielką ilością wiernych, ale do Komunii Św. podeszła tylko garstka...                                                                                                            

                                                                                                                                 APEL