Zdziwisz się tą intencją, ale ona nie jest wymyślona tylko odczytana z przebiegu moich ostatnich dni, a właściwie całego niezasłużonego cierpienia związanego z zakupem nowego komputera i jego instalacją.

    Zwykły obywatel nie pokona tych, którzy mogą zaszkodzić przy pomocy informatyki, programów, zabezpieczeń. Nowoczesność i wygoda, połączenia bezprzewodowe sprawiają, że dla tych, którzy w tym siedzą...od małego do dużego stajemy się masą. Krótko mówiąc napadnięto na moje komputery.

    Ktoś powie przekornie, że mam ochronę Bożą. My rozumiemy ochronę jako pełnię bezpieczeństwa „tu i teraz” dla ciała i tego, co posiadamy. Mnie jest bardzo trudno rozmawiać na tematy duchowe i na początku nawrócenia rozmawiałem z ludźmi w poczuciu, że widzą tak jak ja, bo to wszystko jest takie proste. To wielki błąd...

   Kiedyś z odległej wioski przyjeżdżała do mnie pacjentka i podczas zapisywania leków dla matki bardzo lubiła słuchów moich rozważań, które dzieją się tutaj, a swoje umiejscowienie mają w Niebie.

    W smutku poszedłem na Mszę św. poranną, bo w tych dniach jestem szczególnie pilnowany...nie wystarczyło stwierdzić, że moja wiara to choroba psychiczna. To wielkie cierpienie, które potwierdza Słowa Pana Jezusa, że nas także będą prześladować! Szkoda mi tylko braci Polaków, bo niektórzy czynią to ostentacyjnie...

    W smutku zacząłem odmawiać moją modlitwę, ale po 10 minutach wyszedłem z nabożeństwa z powodu „towarzyszących”. Prawe chciało mi się płakać, bo nasza wiara i Kościół Święty jest otwarty, ale to nie jest dom schadzek.

     Po powrocie do domu żona zaczęła krzyczeć, że założyłem koszulę, którą wczoraj prasowała przez godzinę...na specjalną okazję! Zrozum, że żona jest wierząca i tak jak ja uczestniczy w codziennej Mszy św.! Jaka jest inna specjalna okazja poza spotkaniem z Panem Jezusem, naszym Zbawicielem?

     Odebrałem komputer z wgranym programem do pisania...takim jak był, bo montujący wszystko specjalnie zdemolował, aby naprawiać. W smutku szedłem na Mszę św. wieczorną odmawiając koronkę do Miłosierdzia Bożego. W moim niezasłużonym cierpieniu wołałem do Boga Ojca z głębi serca, a w takich chwilach moja modlitwa ma moc 100-200 normalnie odmawianych koronek.

    Jakby dla mnie popłynęła pieśń: „Pójdź do Jezusa, do Jego Ran i tylko szukaj pociechy tam...On nas napoi Krwią Swoich Ran...On ojciec, lekarz, Pan”.

    Zły smucił mnie i zalewał zwątpieniem, że niepotrzebnie tracę czas, ale w tym momencie w szkiełku zegarka ujrzałem wizerunek MB Fatimskiej...odbity z wielkiego witraża naszego kościoła! Sam się zdziwiłem, bo precyzja polegała na tym, że odbiła się Twarz Matki.

    To było jakby podziękowanie, że ten wizerunek wyjąłem z pudełka i teraz będzie mi towarzyszył w mojej codzienności.  

                                                                                                                               APEL