W złości odpowiadam na ankietę skierowaną do lekarzy (pseudonaukowość). W wielu pytaniach nie ma wzmianki o pracy z miłością, o naszym sercu i wrażliwości na cierpienia innych. W uwagach nadmieniłem, że pracuję w łączności z Panem Jezusem!
Późna noc...stoję w środku sali chorych. Pacjent z astmą dusi się, kaszle i w tym czasie musi wymiotować...drugi leży odwrócony do ściany i intensywnie czka, trzeci siedzi z powodu duszności (rak płuca) i bólu k. dolnych (niedokrwienie).
„Panie Jezu zmiłuj się nad tymi chorymi. Zmiłuj się”. Przez sekundę przebiegłem myślą po całym świecie. Dodałem do tego zawołania wszystkie cierpienia i przypomniały się słowa Zbawiciela do Apostołów, że spotkają u c i s k. Tak to jest wielki ucisk!
Położyłem się, a przez ścianę usłyszałem trzy puknięcia, a za chwilę pięć puknięć. To chora z nowotworem upomniała się o podanie morfiny. Minął pewien czas, a pacjentka z korytarza krzyczy ratunku z powodu napadu astmy sercowej.
Ona wieczorem marzyła tylko i wyłącznie o jednej...jedynej rzeczy na świecie: o mleku prosto od krowy! Skąd weźmiesz mleko na oddziale, gdy wszystkie sklepy na mieście zamknięte. W małej butelce rozcieńczyłem wodą Gel. Alumini Phosporici i piła to „mleczko”.
Wówczas powiedziałem jej, że kiedyś w szpitalu (ostra choroba reumatyczna) miałem takie samo pragnienie, ale dotyczyło jabłka. Zarazem wstydziłem się poprosić pielęgniarkę, która chodziła po korytarzu i jadła ze smakiem ten owoc. Mimo ciężkiej choroby uśmiechnęła się pod nosem. Rano bardzo dziękowała za to „mleko”.
Dodatkowo śmiertelnie chory z żółtaczką zabrudził (na żółto) całą pościel. Męka ludzka! „Panie Jezu zmiłuj się nad nami, jeszcze raz proszę”...
APEL