Z powodu leku nasercowego mam zaburzenia snu, ale nie mogę z niego zrezygnować, bo sprawił, że „nie mam serca”...tak jak człowiek zdrowy. Wcześniej miałem jego niemiarowe bicie, nie mogłem spać na lewym boku i słyszałem szum przy skurczach.

    Po zaśnięciu pojawiają się koszmary senne, „wędrówki” z bolesnym priapizmem, a takie pobudzenie oddala od Boga i pokazuje naszą nędzę. Nie trzeba żadnego kuszenia, aby w tej sytuacji sromotnie zgrzeszyć. Bardzo kłopotliwe są wówczas marzenia seksualne. W tej świadomości wołałem do Boga i wszystko ustępowało.

   Obudziłem się o 5.50 z natchnieniem, że „Msza św. o 6.30”. Kogoś może razić opisywanie „wciąż tego samego”, ale porównaj np. swoje życie emeryta do mojego, bo w tej chwilce pragnę spowiedzi...

    Po ruszeniu samochodem, a zrobił się mróz i ślizgawica podziękowałem Bogu Ojcu za łaskę wstania i za możliwość przejazdu do kościoła. Przepraszałem, bo wiem, a nawet będzie o tym śpiewała siostra, że  Bóg Ojciec zna „nasze najskrytsze myśli”, a większość nie zdaje sobie sprawy z tego grzechu!

    Przypomniał się art. Łukasza Warzechy w „Super expressie” z 27 stycznia 2017 o proteście studentów przeciwko reżimowi Kaczyńskiego, który nieustannie nas śledzi, infekuje telefony, a w czasie snu implantuje w mózgu specjalne moduły odczytujące nasze myśli i przesyła te dane bezpośrednio na Nowogrodzką...chociaż od niektórych nie ma czego przesyłać!

    Tamtego dnia szczerze się śmiałem, a teraz łzy zalały oczy, bo napłynęła bliskość Boga Ojca i jego cierpienie, bo wie o wszystkich okrucieństwach, które ludzie planują w myślach, a później je realizują. Przepraszałem Boga za ten grzech, a z oddali „patrzył” Pan Jezus Miłosierny!

    Większość neguje istnienie Szatana, a tylko garstka wie jak działa. Stąd prośba w Modlitwie Pańskiej „nie wódź nas na pokuszenie”, a to oznacza brak ochrony przed działaniem Przeciwnika Boga.

    Dzisiaj św. Paweł (Hbr 12,4-7.11-15) upominał mnie, abym nie „upadał na duchu”, bo „kogo Pan miłuje” tego doświadcza i karze...tak jak dobry ojciec swojego syna. Mam starać się o uświęcenie, bez którego „nikt nie zobaczy Pana”.

   Natomiast „Jezus przyszedł do Nazaretu, swego rodzinnego miasta /../ i zaczął nauczać w synagodze”, ale powątpiewali o Nim, bo znany był jak syn cieśli. Zbawiciel stwierdził, że tylko we własnej „ojczyźnie, wśród swoich” można być tak lekceważonym (Mk 6, 1-6).

   Znam to, bo jako lekarz mówiący o Bogu i zalecający modlitwę do MB Dobrego Zdrowia budziłem zdziwienie. W „państwowej” placówce obowiązkowo musi trwać religia zwana ateizmem...nawet u psychiatry, a przybywają tam też katolicy i ludzie chorzy duchowo, a nawet zwiedzeni lub opętani przez demony!

   Eucharystia minimalnie załamała się, ale raczej mentalnie, bo przybył spowiednik, który zawsze daje mi rady wprost od Boga Ojca...tak było tym razem, bo mówił o próbach i jako pokutę zadał mi litanię do św. Józefa!

    Padłem na kolana, popłakałem się i dziękowałem Bogu Ojcu, a po ponownej Eucharystii znalazłem się przy obrazie Pana Jezusa Miłosiernego. Podjechałem pod „mój” krzyż, gdzie zapaliłem lampkę.

    Później znalazłem się pod figurą św. Opiekuna Dzieciątka Jezus, która jest na terenie naszej plebanii. Przypomniała się „pokuta”, którą odmówiłem przed obrazem św. Józefa z napisem „Opiekun twojej rodziny”...

                                                                                                                                   APEL